czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 14

Z krzykiem zerwałam się do góry. Leżałam tak gdzie zemdlałam, z tą tylko różnicą, że teraz oczy wszystkich imprezowiczów były skierowane na mnie. Susan padła na kolana obok mnie, odgarniając włosy z mojej twarzy.
-Jej, jak dobrze że cie znaleźliśmy.- Spojrzałam na nią zdziwiona. Przecież nie mogło mnie nie być, aż tak długo. Gdy o tym pomyślałam, zdałam sobie sprawę, że w parku jest już widno.
-O cholera. - Wstałam szybko, aż zakręciło mi się w głowie. Przytrzymałam się ramienia chłopaka, który stał koło mnie. - Sorry. - Chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę wyjścia z parku.
-Gdzie idziesz? - Spytała Susan, zrównując się ze mną.
-Muszę wrócić do domu.
-Szkoda, jeżeli chcesz to poproszę kogoś, żeby cie odwiózł.
-Było by miło. - Uśmiechnęła się i pobiegła w stronę grupki chłopaków. Było mi wszystko jedno, kto to będzie, zależało mi tylko na szybkim dostaniu się do Kris'a. Zatrzymałam się przy samochodzie, którym tu przyjechałam i zaczekałam na Susan. Razem z nią przyszło dwóch chłopaków.
-To Mark i Dany. - Spojrzałam na dwie obce mi twarze. Mark był wysokim brunetem o brązowych oczach,  szeroki uśmiechu i wielkich barach. Dany był jego bliźniakiem tylko blondynem, ten sam sposób ułożenia włosów na żel, ta sama postawa, ten sam uśmiech. Wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się do nich krzywo.
-Ja jestem Kayla.
-Wiemy. - Powiedział Dany. - Znamy twojego brata.
-Och, to chyba fajnie? - Mój głos nie brzmiał zbyt pewnie, nie obchodziło mnie czy znali mojego brata, czy też nie. Byle by odwieźli mnie do domu.
-Do zobaczenia. - Pożegnała się blondynka, całując mój policzek.
-Na razie. - Poczłapałam się za chłopakami do ich wozu, ciągle czując mdłości i zawroty głowy. Usadowiłam się na tylnym siedzeniu razem z Markiem i po chwili zmierzaliśmy już do mojego domu.
- Kumplujesz się też z Krisem. - Stwierdził blondyn i mimo że nie było to pytanie, kiwnęłam głową.
-Tak, no i co z tego?
- Nie wiem czy wiesz, ale nie przepadamy za sobą. - Spojrzałam na niego, zaniepokojona tonem jego głosu.
-To nie moja sprawa.
-Nie? - Zaczął Mark, kładąc rękę na moim udzie.
-Nie i bierz ode mnie tą łapę!  -Odsunęłam się od niego na tyle ile mogłam, ale wiedziałam, że i tak nie ucieknę  Wpadłam w pułapkę.
-Twój braciszek i Kris, zrobili kiedyś coś czego nie powinni.
-Nie obchodzi mnie co zrobili, ja nie brałam w tym udziału. - Brunet przysunął się do mnie i uśmiechnął się szyderczo.
-Kochanie...
-Daruj sobie głupku i tak się nie boje. Co możesz mi zrobić? Zabijesz mnie? - Posłałam mu wyzywające spojrzenie, co nie było dobrym pomysłem, bo chwycił mnie za nadgarstki i przycisnął mocniej do fotela. Jedną ręką odpiął guzik moich spodni.
-Są gorsze rzeczy niż śmierć.- Zacisnęłam zęby próbując się wyrwać z uścisku, ale na marne.
-I tak tego nie zrobisz, bo zgnijesz w pierdlu. Nie przemyślałeś tego. Gdyby tylko ktoś nie wiedział, że jestem z wami, może i mielibyście jakąś szanse, a tak? Przykro mi, więc puszczaj mnie gnojku i po prostu odwieź do domu. - Mówiłam to wszystko pewnie, patrząc mu prosto w oczy, uśmiechając się złowrogo. Oblizał wargi i odsunął się zawiedziony.  Odetchnęłam z satysfakcją. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się pod moim domem, szybko wysiadłam z auta i spojrzałam na moich niedoszłych oprawców. - I tak mu powiem.- Zatrzasnęłam drzwi i wbiegłam do domu, ale nikogo nie zastałam w środku. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się, a gdy chciałam wezwać taksówkę okazało się, że zgubiłam telefon. Z frustracją zadzwoniłam z domowego.  Po nie całej godzinie byłam już w akademii. Kris'a już wypisali i z tego co wyjaśniła mi pielęgniarka był w swoim pokoju. Po kilku trudnościach wpadłam tam zdyszana. Tony i Kris siedzieli na zaścielonym łóżku, przyglądając mi się ze złością w oczach.
-Nie ważne co zrobi... - Nie skończyłam, bo Tony rzucił mi swój  telefon, który złapałam w locie i spojrzałam na wyświetlacz. Oddech uwiązł mi w gardle. Przed oczami miałam zdjęcie, gdy siedziałam na kolanach jakiegoś chłopaka, odchylona w tył bez bluzki, a moje pół przytomne spojrzenie utkwione było wprost w obiektywie. Jak to możliwe? Nie pamiętałam tego.Wybrałam kolejne. Na tym leżałam na nim, całując go w usta. To zdjęcie wyglądało, jak wyjęte z filmu porno. Nie miałam odwagi oglądać następnych. - Skąd to masz?
-Dostałem rano SMS-em . Co ty sobie kurwa myślałaś? - Zacisnęłam szczękę, szukając wzroku Kris'a.
-A co ty myślałeś? ! Że masz cudną, przyzwoitą siostrzyczkę, która nie miała alkoholu, papierosów i prochów w ustach? To muszę cie zmartwić. - Zrobił zdziwioną minę. - Cholera! Mniejsza o to. Po pierwsze, wasi przyjaciele chcieli mnie zgwałcić. Nie wiem co im zrobiliście, ale postanowili się odegrać na mnie. Po drugie widziałam Nathaniela. - W końcu odnalazłam oczy Kris'a.
-Jacy przyjaciele? - Spytał zaniepokojony. - Zrobili ci krzywdę?
-Dany i Mark, nie ważne. Nathaniel powiedział, że ona mnie znajdzie czy tego chce, czy nie.
-Tylko tyle?
-Potem zemdlałam.
-Jesteś pewna, ze nie były to pijackie omamy? - Spytał Tony z kąśliwością w głosie. Posłałam mu spojrzenie pod tytułem: '' spieprzaj, i tak wiem, że nie jesteś lepszy.''
-Jestem tego pewna.
-O kim on mówił? - Głos Kris'a był obojętny, jakby wcale go to nie obchodziło.
-Nie wiem! Skąd moge wiedzieć!?
-Nic dziwnego, że nie wiesz, skoro uchlałaś się, jak... - W oczach stanęły mi łzy. Normalnie nie płacze, ale tym razem już nie mogłam wytrzymać. Źle się czułam, prawie mnie zgwałcono, a do tego nawiedzał mnie jakiś pieprzony nie człowiek.
-Tony wyjdź. - Przerwał mu Kris. Chłopak spojrzał na niego zaskoczony, ale wstał i wyszedł, posyłając mi nie miłe spojrzenie. Westchnęłam i otarłam łzy.
-Przepraszam, byłam pijana i po prostu... Nie wiem, nie myślałam. - Patrzył się przed siebie jakby w ogóle mnie nie było. Usiadłam koło niego desperacko pragnąc jego uwagi.
-Myślałem, że to coś dla ciebie znaczyło. - Powiedział cicho.
-Znaczyło, wciąż znaczy. Kris, proszę nie skreślaj mnie po jednym głupim wybryku z alkoholem. Ja nawet nie znam tego chłopaka, nie mam pojęcia jak do tego doszło, nie pamiętam nic, prócz Nathaniela. - Mówiłam załamanym głosem, dopiero teraz dotarło do mnie co ja zrobiłam, jaka byłam głupia.
-Zastanawiam się o kim mógł mówić. Koniecznie musimy do niego dotrzeć. - Mimo wszystko zabolało mnie to, że zmienił temat.
-Nie wiem, nie wiem czego ode mnie chce, kim jest, nie wiem nic, chce wrócić do domu i zapomnieć o tym, o tym wszystkim. - Wstałam i wyszłam czując jego wzrok na plecach. Tony stał na korytarzu oparty o ścianę  Ominęłam go bez słowa. Mógł być na mnie zły, ale nie miał prawa mnie tak traktować. Wzięłam głęboki wdech, gdy poczułam na skórze promienie słońca. Co teraz miałam ze sobą zrobić? Powolnym krokiem wróciłam do domu, zamyślona zamknęłam za sobą drzwi i dopiero po chwili dotarł do mnie głos mamy.
-Nie będę jej kontrolować, jest już dorosła.
-Mogłabyś przynajmniej udawać, że coś cie to obchodzi. Nie po to ją tu przysłałem - Z uśmiechem na ustach szybko pobiegłam do kuchni i zatrzymałam się w drzwiach.
-Tata! - Rzuciłam mu się w ramiona.
-Och skarbie. - Objął mnie i mocno przytulił.
-Tak tęskniłam. - Tak miałam dosyć tego dnia, mimo że dochodziła dopiero druga  że mój głos zadrżał, gdy wymawiałam te słowa.
-Ja za tobą też kochanie. - Uśmiechnął się potulnie i pocałował mnie w czoło, wypuszczając z ramion. W tej samej chwili, drzwi frontowe zamknęły się z trzaskiem, a do kuchni wszedł Tony.
-Cześć tato. - Powiedział oschle, wziął cole z lodówki i wbiegł na górę. Tata i mama patrzyli na niego ze zdziwieniem. Nigdy się tak nie zachowywał. Tony przecież zawsze był miły. Patrzyłam w ślad za nim, walcząc ze sobą. Niestety wygrała ta słabsza strona.
-Pójdę z nim porozmawiać, a wy zróbcie coś do jedzenia. Jestem strasznie głodna. - Rzuciłam za sobą, wchodząc po schodach, uśmiechając się niewinnie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy