sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 12

Poczułam jak ktoś głaszcze mnie po głowie, otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę, że usnęłam,  gdy siedziałam przy Krisie, a głowę trzymałam na jego brzuchu, podniosłam ją do góry i napotkałam jego uśmiech.
-Przepraszam. - Powiedziałam zakłopotana.
- Nie ma za co. Bardzo boli? - Spytał, przyglądając się moim dłonią.
-To chyba ja się powinnam o to spytać.
-Kłamać nie będę, nafaszerowali mnie tyloma prochami, że nic nie czuje. - Zaśmiałam się , zerkając na niego. - Picie w twoim wieku jest chyba niedozwolone. - Zmarszczyłam brwi zastanawiając się o co mu chodzi, póki nie poczułam ciężaru butelki z piwem w kieszeni, której jakimś cudem nie zauważył Tony.
-Sprzedali mi, więc jak widać, jednak dozwolone. - Otwierał już usta by coś powiedzieć, ale przerwał mu dzwonek mojej komórki. Wygrzebałam ją z kieszeni spodni i spojrzałam na wyświetlacz, a no moich ustach zagościł szeroki uśmiech. Szybko wcisnęłam zieloną słuchawkę i przytknęłam telefon do ucha.
-Cześć tato. - Przywitałam się radośnie.
-Cześć skarbie. Wybacz, że tak długo nie dzwoniłem, ale dopiero znalazłem wolną chwile i zasięg.
-Och, nic nie szkodzi.
-Jak tam? Jesteś grzeczna?
-Ja zawsze.
-Jak w szkole? Dajesz sobie radę?
-Jest trochę inaczej, ale myślę, że się przyzwyczaję  Ten rok szkolny i tak zaraz się kończy, więc od następnego powinno mi iść gładko.
-Moja dzielna dziewczynka.
-Tęsknie tato.
-Ja też tęsknie Misiaku. Niedługo się zobaczymy, kończymy zdjęcia tutaj i jedziemy na kilka dni do Nowego Jorku.
-Naprawdę? Już nie mogę się doczekać.
-Ja też. Co słuchać u mamy?
-Jest okey, ale nie spędzamy za dużo czasu ze sobą, w sumie to tylko czasem zjemy razem kolacje. Myślę, że przez to, że mieszkałam z tobą, straciłyśmy to co nas łączyło.
-Przykro mi skarbie.
-Mi też, ale mam Ton'ego. - Uśmiechnęłam się smutno, patrząc na Kris'a, który przyglądał mi się z zainteresowaniem.
-Pozdrów go. Znalazłaś sobie jakiś przyjaciół?
-Oczywiście. - Odwróciłam się do Kris'a plecami i wbiłam wzrok w drzwi.- Tak, jest ktoś.
-Mówisz jakby to był twój chłopak, a nie przyjaciel.
-Zdaje ci się.
-Możliwe. Co porabiasz?
-Oglądam telewizję, jak zwykle nic ciekawego.- Zaśmiał się.
- A co z tańcem. - Przewróciłam oczami zirytowana.
-To koniec.
-Jesteś tego pewna? - Byłam?
-Tak, już mnie to nie kręci.
- Ale kochałaś to. - Powiedział nie rozumiejąc mojej decyzji.
-Właśnie kochałam. Tato nie chce o tym mówić, jestem już zmęczona, jest późno, a jutro trzeba iść do szkoły. Zadzwoń jak znów znajdziesz chwilę.
-Dobrze. Dobranoc. Kocham cie.
-Ja ciebie też. - Przerwałam połączenie i stałam jak słup soli, całkiem wypłukana z emocji. Nie wiedziałam co zrobić, a ni co myśleć.
-Co cię już nie kręci? - Spytał Kris.
-Taniec.
-W takim razie co cie teraz kręci? - Odwróciłam się do niego twarzą.
-Pieprzone wampiry i wilkołaki. - Spojrzał na mnie zaskoczony.
-Żartujesz?
-Chciałabym, ale nic na to nie porządzę. Spodobało mi się to.
-Chyba musisz się przespać.
-Haha, bardzo śmieszne.- Usiadłam pod ścianą, obserwując jego twarz. Boże jak on mi się podobał. Dopiero teraz zdałam siebie z tego sprawę, ale czemu teraz? A kto wie? Otworzyłam piwo i uniosłam butelkę do góry. - Twoje zdrowie. - Powiedziałam i pociągnęłam łyk. Odwrócił wzrok i spojrzał na sufit. Jego szczęka była zaciśnięta, coś było nie tak. - Hej wszystko okey? - Wziął głęboki wdech i skrzywił się z bólu.
-Podejdź na chwilę. - Zmarszczyłam czoło, ale dźwignęłam się na nogi i podeszłam. - Czemu tu jesteś? Czemu nie pójdziesz do domu? - Spytał cicho, z zamkniętymi oczami.
-Em... Tak... No. W sumie to nie wiem, po prostu czuję, że muszę. - Uśmiechnął się, prawie niedostrzegalnie.
-Pocałuj mnie. - Otworzył oczy. - Pocałuj. - Z niedowierzaniem przycisnęłam usta do jego ust, a butelka wyślizgnęła się z mojej ręki i uderzyła o ziemie, rozbryzgując napój wokoło.
-Kayla? - Usłyszałam za plecami głos Ton'ego i odskoczyłam od Kris'a jak oparzona. - Chyba czas wracać do domu. - Powiedział rozbawiony.
-Em, tak. - Spojrzałam na zielonookiego i uśmiechnęłam się. - Do zobaczenia. Podreptałam za Tonym do samochodu.
-Co to było? - Spytał, przekręcając kluczyki w stacyjce.
-No nie widziałeś? Prowadziliśmy poważną konwersację.
-I ja wam bezczelnie przerwałem, co?
-Żebyś wiedział. Tata niedługo nas odwiedzi.
-Kiedy?
-Nie powiedział, kiedy dokładnie.
-Stęskniłaś się?
-I ta jak. - Puścił do mnie oczko.
-Wiesz, że na mamę też możesz liczyć.
-Chciałabym. - Uścisnął moją dłoń.
-Ona cie kocha.
-Ta, szkoda, że kiepsko to okazuje.
-Ty też się nie przykładasz.
-Może dlatego, że nie ma jej prawie nigdy w domu. - Wzięłam głęboki oddech, a w mojej głowie pojawił się ten pieprzony wilkołak. Kurczę jaka to była adrenalina, mimo wszystko mogłabym to powtórzyć. Tak jestem chora.


Czytasz --> Komentuj :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy