niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 8

- To było skrajnie nieodpowiedzialne z twojej strony. - Powiedział patrząc na mnie ze złością
-Czy możemy przestać się kręcić? - Spytałam ze śmiechem nie zwracając uwagi na jego kąśliwości.
-Kayla, my się nie kręcimy. Upiłaś się. Zachowałaś się jak głupie dziecko. Nie, ty jesteś głupim dzieciakiem.-Krew się we mnie zagotowała.
-Postaw mnie na ziemi.
-Nie dasz rady sama iść.
-Postaw! - Wrzasnęłam. Uniósł brwi do góry, ale spełnił moje polecenie. Nogi miałam jak z waty, ale udawałam, że wszystko jest okey. Stanęłam na przeciw niego i bez żadnych wstępów dałam mu w twarz, a potem osunęłam się na kolana.
-Cholera! Za co to? - Podniosłam głowę do góry i spojrzałam na niego z pogardą.
-Chciałam ci przypomnieć, że to twoja wina. To ty mnie wystawiłeś, a ja się tylko bawiłam. I nie jestem żadnym głupim dzieciakiem idioto!
-Z obcym facetem, który nawet nie był człowiekiem?
-Co? Nie był człowiekiem? Co ty pierdzielisz?
-Nie będę ci teraz tego tłumaczyć i tak nie zrozumiesz. Teraz wstawaj bo odmrozisz sobie tyłek. - Pochylił się nade mną i chwycił za ręce.
-Precz z tymi łapami! Sama sobie poradzę! - Odsunął się kilka metrów z podniesionymi rękami.
-Jak sobie chcesz. - Posłał mi złowrogi uśmiech i zaczął się przyglądać moim staraniom.
 Podparłam się na rękach i dźwignęłam do góry. Uszłam kilka kroków i z powrotem przywitałam się z ziemią. Za sobą słyszałam śmiech Kris'a. Miałam ochotę kopnąć go między nogi, ale zabrakło mi siły. Powieki stawały się coraz cięższe, aż w końcu zamknęłam oczy i... Usnęłam. Jaka ja jestem żałosna.

Ostatnim razem jak obudził mnie ból głowy dowiedziałam się, że istnieją wampiry, co teraz mnie czekało? Z jękiem wygrzebałam się z ciepłej kołdry. Mój pokój wyglądał jak pobojowisko. Co ten Kris ze mną wyrabiał? Rzucał mną po całym pokoju? Z namysłem zaczęłam zbierać rzeczy z podłogi, gdy do pokoju wszedł Tony. Zerknęłam na niego i uśmiechnęłam się niewinnie.
- Cokolwiek ci powiedział to jego wina.- Wypaliłam, za nim dostrzegłam Kris'a za plecami brata. - Ups?
-Pokazałaś wczoraj na co cię stać. Jakby demon  cie opętał. - Spojrzałam z przerażeniem na zielonookiego.
-Co ja narobiłam? - Na ustach Kris'a pojawił się szeroki uśmiech.
-Oprócz tego, że rzuciłaś się na mnie i chciałaś zaciągnąć mnie do łóżka? Zdemolowałaś pół domu, w drodze powrotnej śpiewałaś i do każdego mijanego chłopaka krzyczałaś, że go kochasz plus obrzygałaś Ton'ego. - Patrzyłam na niego z otwartą buzią z niedowierzaniem.
-Żartujesz? - Wychrypiałam. Z satysfakcją pokręcił głową. Wszystkie rzeczy, które trzymałam w rękach rzuciłam z powrotem na podłogę i wróciłam do łóżka.
-Już nigdy stąd nie wyjdę. - Nakryłam głowę i spojrzałam na nich ze skwaszoną miną.
-Zawsze mogło być gorzej. - Wtrącił Tony.
-Nie! Gorzej już być nie mogło. - Kris usiadł na krawędzi łóżka i puścił mi oczko.
-Nie przejmuj się tym, mamy zagadkę do rozwiązania. - Zmarszczyłam czoło nie rozumiejąc o czym mówi. - Ten chłopak, z którym tańczyłaś...
-Nathaniel.
-Pamiętasz, mówiłem ci, że nie jest człowiekiem. - Pokiwałam głową z zaciekawieniem. - No więc wampirem i wilkołakiem też nie.
-Skąd możesz to wiedzieć?
-Potrafimy to wyczuć.
-W takim razie kim był?
-I to jest dobre pytanie. Pytałem się o to w akademii, ale oni też nie wiedzą nic o innych postać tego świata.
-Mogłeś się pomylić.
-Nie. Zastanawia mnie czego chciał od ciebie, nie wyglądał jakby chciał zrobić ci krzywdę, przynajmniej nie wtedy, gdy was obserwowałem.
-Może mu się po prostu spodobałam.
-Może, ale może też stać za tym coś więcej. - Westchnęłam.
-Co możemy z tym zrobić?
-Ty nic, ale ja postaram się go wytropić. - Spojrzałam na Ton'ego, który nic nie mówił tylko się nam przyglądał.Wyglądał jakoś dziwnie, jakby coś go dręczyło. Zakodowałam sobie w głowie, że muszę się go o to spytać.
-Ale chciałabym jakoś pomóc. Jeżeli chciał czegoś więcej, chce wiedzieć czego.



O to filmik zachęcający do czytania dalszych rozdziałów. Mam nadzieję, że się spodoba. By się otworzył należy chwilę zaczekać.

sobota, 30 marca 2013

Rozdział 7

W słuchawkach rozbrzmiał głos Cal'a 40, mojego ulubionego amerykańskiego rapera. Przez ostatnie kilka dni próbowałam uciec od prawdziwego świata, do świata muzyki. Tylko dzięki temu jeszcze nie ześwirowałam  Ja nieustraszona  podejmująca nowe wyzwania, bałam się wyjść wieczorem z domu sama. Nie wiem czy było to głupie, czy uzasadnione, w każdym bądź razie wcale mi się to nie podobało   Spojrzałam na pustą kartkę przede mną. Pani od francuskiego kazała nam, napisać wypracowanie o tym kim chcemy zostać w przyszłości. Temat niby jak z przedszkola, ale ja nie miałam pojęcia co chce robić. Było to niepokojące, bo przecież nie miała zbyt wiele czasu, by wybrać. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu i z wrzaskiem podskoczyłam na krześle. Zerwałam słuchawki z uszu i spojrzałam karcąco na Ton'ego.
-Głupku! Chcesz bym dostała zawału? - Uśmiechnął się głupkowato i usiadł na łóżku.
-Czemu nie odbierasz telefonów od Kris'a?
- A co dziś na obiad?
- Kay.
-Nie mam ochoty z nim rozmawiać.
-Czemu?
-Myślałam, że chcesz, żebym nie miała z nim kontaktu. - Skarcił mnie wzrokiem.
-Nie chciałem, gdy nie wiedziałaś kim jest. Teraz mi to nie przeszkadza, wiec czemu? Zdawało mi się, że go lubisz.
-Lubiłam. Znaczy nadal lubię  To trudne. Wampiry, wilkołaki i chuj wie jakie jeszcze wróżki to jego życie, a mnie to przeraża.
-Myślisz, ze z początku mnie nie przerażało? Ale jakoś sobie z tym poradziłem  Jesteś silna, odważna, ja wiem, że będziesz potrafiła temu sprostać. - Uśmiechnęłam się smutno, wstałam i mocno go przytuliłam. - Nie możesz go skreślać, bo jest inny.
-Wiem. - Szepnęłam - To, że jest inny sprawia, że jest jeszcze bardziej seksowny.
-Boże, mogłaś mi tego oszczędzić. - Zaśmiał się i odepchnął mnie od siebie. - Potrzebujesz jakiejś przyjaciółki.
-Twoja była wydawała się być miła.
-Nawet się nie waż. - Wypielam mu język i wróciłam do biurka.
-Spadaj stąd, bo muszę odrobić lekcje.
-Okey, okey. - Chwyciłam długopis i zaczęłam pisać.

 Nie wiem kim chce zostać w przyszłości, mam wiele zainteresowań  ale to losowi zostawiam wybór. Będzie to co będzie, a ja postaram się to zaakceptować. Ważne jest to, czy będę szczęśliwa, a nie to czym będę się zajmować. Ważni będę ludzie, którzy będą mnie otaczać, a nie moja praca...

Z zadowoleniem odłożyłam długopis. Jeżeli nie będzie jej pasować, niech się wypcha. Wzięłam telefon i wybrałam numer Kris'a. Odebrał po pierwszym sygnale.
-Halo?
-Hej.
-Kayla. - W jego głosie słychać było nutkę zaskoczenia.
-Przepraszam, że nie odbierałam. Musiałam się z tym wszystkim uporać.
-Rozumiem, nie musisz się tłumaczyć.
-Muszę. To było nie fair wobec ciebie.
-Świat na ogół jest wobec nas nie fair, więc nie masz się czym przejmować.
-Jak tam mówisz, czuję się jeszcze gorzej.
-Nie taki miał być efekt. - Zaśmiałam się.
-Nie chciałbyś się... No cóż spotkać? - Nastała chwila ciszy, która mnie zaniepokoiła.
-Chętnie. - Brzmiało to szczerze. - Niedaleko akademii otworzyli niedawno nowy klub, może tam?
- Dziś wieczorem?
-Mi pasuje. - Uśmiechnęłam się do siebie.
-W takim razie do zobaczenia.
-O dziewiątej. - Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i odłożyłam telefon. Cała w skowronkach zaczęłam wybierać ciuchy.

Stanęłam przed lustrem, niepewnie przyglądając się swojemu odbiciu.
-Myślisz, że spodoba mu się? - Spytałam, stojącego za mną Ton'ego
-Wyglądasz cudnie. Niemożliwe by mu się nie spodobało. - Przygryzłam wargę oceniając mój strój. Grafitowa sukienka szarpana z tyłu. Kabaretki i krótkie kozaczki na płaski. Złoty łańcuch na szyi i mnóstwo bransoletek.
-Nie przesadziłam?
-Nie. - Chwycił moją rękę i spojrzał w oczy. - Jesteś śliczna, a teraz uciekaj, bo się spóźnisz.
-Dziękuję. - Musnęłam jego policzek i pognałam do taksówki, stojącej przed domem.
W klubie było mnóstwo ludzi, wszyscy świetnie się bawili w rytm Electro, w świetle zielono-fioletowych światełek. Na granatowo-czerwonych ścianach widniały kolorowe graffiti. Na środku umieszczona była obrotowa scena, na której tańczono, a pod sufitem wisiały złote klatki z tancerzami w kominiarkach. To wszytko tworzyło niesamowity, niemal magiczny klimat. Kołysząc biodrami podeszłam do baru, szukając wzrokiem Kris'a, ale nigdzie go nie dostrzegłam. Zajęłam wysoki taboret i zamówiłam cole. Sącząc napój nerwowo zerkałam na zegarek, dochodziła już dziesiąta. To nie było już spóźnienie.
-Postawić ci drinka? - Koło mojego ucho rozbrzmiał męski głos. - Odwróciłam się w stronę chłopaka. Biała koszula, czarna marynarka, poluzowany krawat pod szyją, ciemne jeansy i uwodzicielski uśmiech tworzyły niesamowitą całość. Uniosłam brwi lustrując nieznajomego.
-Czemu nie?
Przystojniak usiadł koło mnie i zamówił dwa razy martini.
-Co taka muza robi tu sama? - Spytał seksownie.
-Czeka, aż jaki gentlemen postawi jej drinka. - Jego uśmiech stał się szerszy.- Jestem Kayla. - Wyciągnęłam w jego stronę dłoń, którą delikatnie chwycił i ucałował .
-Nathaniel. - Jego nietypowe zachowanie trochę mnie zaniepokoiło, ale i zauroczyło. Po kilku drinkach i tajemniczych spojrzeniach niepokój się ulotnił. Niczym królewicz porwał mnie na parkiet, a ja pozwoliłam, aby muzyka mnie obezwładniła. Z każdą mijającą minutą  czułam się coraz lepiej. Zapomniała o Kris'ie, w mojej głowie huczało tylko imię Nathaniel'a... Nathaniel. Moje ciało ocierało się o jego, w swobodnym, ale intymnym tańcu. Chwycił mnie w tali i mocno do siebie przyciągnął, a potem pocałował. Czułam się niczym nimfa unosząca się w powietrzu. Beztroska i wolna.
W tej chwili wszystko było możliwe, teraz znajdowałam się w innym świecie, z którego wyrwała mnie silna dłoń na moim ramieniu.
-Kay, co ty robisz? - Spojrzałam na Kris'a, wszystko wokół mnie wirowało. Nathaniel gdzieś zniknął, jakby rozpuścił się w powietrzu. Nogi się pode mną ugięły i wylądowałam w ramionach Kris'a

sobota, 23 marca 2013

Rozdział 6.



- Kayla! - Tony poderwał się do góry, podbiegł do mnie i mocno przytulił. Szybko wyrwałam się z jego objęć i posłałam ostre spojrzenie.
.- Chce jakiegoś wyjaśnienia. - Powiedziałam stanowczym głosem.
- Ty jej wszystko wytłumaczysz, a ona zdecyduje. - Powiedział Tony i wyszedł z niechęcią  Spojrzałam na Kris'a wymownie czekając na to co ma do powiedzenia.
- Usiądź. - Wskazał na krzesło obok siebie. Zajęłam je niepewnie, wciąż na niego patrząc.
-Słucham. - Przez chwile milczał, a potem zaczął cicho historię, która miała odmienić moje spojrzenie na świat.
- To co wydarzyło się wieczorem, nie było snem, ani wytworem twojej wyobraźni. - Przerwał, wyczekując mojej reakcji, jednak ja wciąż milczałam czekając na ciąg dalszy. - Wampiry tak jak wilkołaki istnieją, a ja je zabijam, my je zabijamy. Zwiemy się  stróżami nocy, a to nasza akademia. Nasza krew wymieszana jest z ich krwią, powodując że stajemy się silniejsi i szybsi. Lepiej widzimy w nocy i jesteśmy bardziej spostrzegawczy niż zwykli ludzie. Od dziecka jesteśmy szkoleni, by potem polować na wilkołaki i wampiry,  by zdobywać ich krew i w ten sposób chronić świat. - Zaśmiałam się szyderczo.
-Niezła historyjka. Długo to planowaliście?
-Kay, ja mówię poważnie, to nie jest żart. Wiesz to. - Spojrzałam wprost w jego szmaragdowe oczy.
-To jest niemożliwe. - Chciał sięgnąć po moją dłoń, ale od razu ją zabrałam.
- Wiem, że to trudne, ale taka jest rzeczywistość.
-Jesteś mordercą. - Szepnęłam, spuszczając wzrok na kolana.
-Och. No cóż, to prawda, ale nie zabijam ludzi tylko potwory.
- Gdy zwykły człowiek zabija mordercę, nie zmienia to faktu, że sam się nim staje.
- Kayla nie myśl o mnie w ten sposób, gdyby nie my na świecie prawdopodobnie nie byłoby już ludzi. Wszyscy byliby zmienieni. - W mojej głowie był mętlik. Zbyt wiele faktów i informacji na raz. Kris miał racje, ale nie potrafiłam na niego spojrzeć tak samo, nie osądzając go. Bezmyślnie wstałam i zaczęłam krążyć w kółko. Nie mogłam stąd wyjść. Nie dopóki nie dowiem się wszystkiego.
- Jak stajecie się tym, tym czymś? - Spytałam unikając jego spojrzenia.
- U pierwszych wygląda to jak transfuzja krwi, potem ich dzieci już takie się rodzą. Teraz przeprowadza się to tylko w konieczności. - Zatrzymałam się.
- Ale przecież krew nie zawsze się przyjmuje.
- To prawda, z tą krwią jest tak samo. Nie wiemy od jakich czynników to zależy.
- A co wtedy?
-Następuję zgon.
- To jest nienormalne. - Zaśmiał się bez krzty humoru. - Musicie pić krew, albo jeść surowe mięso?
- Oczywiście, że nie. - Odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej to.
- Co się ze mną działo, gdy... Och no wiesz. - Znów zaczęłam krążyć, czekając na odpowiedź.
- Wampiry hipnotyzują swoją ofiarę, by im nie uciekła, co jest praktycznie nie możliwe. Potem się pożywiają. Wypijają krew co do cna, albo przemieniają człowieka. Gdy ofiara uchodzi z życiem tak jak ty, jej organizm jest zainfekowany. Jeżeli w ciągu kilku godzin nie przyjmie antybiotyku, umiera.
- Wow, byłam blisko śmierci. Czym jest ten antybiotyk?
- Jest to roztwór z Abeliofylum  i krwi jednego ze stróżów. - Skrzywiłam się.
- Co to jest do cholery? Nie umiem tego nawet powtórzyć w myślach.
- Koreański kwiat. Mimu wielu badań, nie wiemy w jaki sposób działa, ale przecież nie to jest ważne.
- Taa. Kto poświecił dla mnie odrobinę swojej zmutowanej krwi? - Zaczęło kręcić mi się w głowie. Przytrzymałam się jednego z solidnych regałów pełnego książek.
-Ja. - Zerknęła na niego lekko zdziwiona.
-Em, no chyba dzięki. - Ruszyłam w kierunku drzwi.
-Gdzie idziesz?
-Poszukać Ton'ego. Myślę, że wiem już wystarczająco wiele. Teraz muszę pomyśleć. - Nie czekając na odpowiedź, wyszłam. Korytarzem wróciłam do holu, gzie zastałam swojego brata flirtującego z rudowłosą. - Tony... - Chłopak odskoczył od dziewczyny  jak poparzony. Zachichotałam. - Odwieź mnie do domu. - Spojrzał na mnie z troską i pożegnał się z przyjaciółką. Po kilku minutach siedzieliśmy w jego samochodzie. - -Co powiedziałeś mamie?
- Nie zdążyła zauważyć, że cie nie ma.
-Jak miło. Jak długo wiesz o tym wszystkim?
- Odkąd znam Kris'a.
-To dlatego tak często dochodziło między wami do spięcia?
-Nie. Tak. W pewnym sense chodziło o ciebie.
-Co?
-No wiesz, spodobałaś się Kris'owi. Chciał się z tobą umówić, a ja starałem się trzymać go z dala od ciebie. - Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Ale czemu?
- Nie chciałem by wplątał cie w ten świat, ale najwidoczniej ten świat sam ciebie chciał.
-Mówisz jakbyśmy grali w jakimś filmie.
-Bo to jest jak historia wyjęta prosto z filmu fantasy. Autorka zmierzchu zdziwiłaby się, jak jej książka jest bliska prawdy. - Okrutnej, bezlitosnej prawdy, dodałam w myślach, wyglądając przez okno.

Przeczytałeś --> Komentuj :)

czwartek, 21 marca 2013

Rozdział 5



Obserwowałam każdy jego powolny, ale pewny krok, gdy się do mnie zbliżał. Czas leciał powoli, a moja krew w żyłach była niczym rozgrzana lawa. Odległość między nami stawała się coraz mniejsza, ale ja wciąż byłam zastygła w bezruchu. Co teraz będzie? Zadałam sobie to pytanie w myślach, jednak tak naprawdę nie chciałam znać odpowiedzi na to pytanie. Z nikczemnym uśmiechem pochylił się nade mną, patrząc szyderczo prosto w moje oczy. Pachniał świeżością, jakby miętą połączoną z cytryną. Nie tego się spodziewałam. Dokładniej przyjrzałam się jego twarzy. Był przystojny, gdyby nie te oczy...
Ostre wyraziste rysy twarzy przełamane jasną delikatną skórą. -Chłopiec z porcelany. -Pomyślałam, omal nie wymawiając tych słów na głos. Nie wyglądał na dużo starszego ode mnie. To przykre, że taki młody człowiek stał się bestią. No bo ty chyba była bestia, prawda?
- Wielu uważa to za chorobę, koniec. Moim zdaniem to początek do lepszego życia. - Wychrypiał. - Nic lepszego dotąd mi się nie przytrafiło. - Dotknął mojego policzka. Jego dotyk był zimny, lodowaty, szorstki. - Myślę, że tobie też by się spodobało. Wampiry to nie bajka kochanie, możesz stać się jednym z nich. - Wymamrotał i w jednej sekundzie stał za mną.  Mogłabyś wszystko. - Mój oddech zwolnił, gdy odgarnął włosy z mojej szyi. Może to było głupie, ale wierzyłam w każde jego słowo. Z niespotykaną czułością i delikatnością musnął wargami zagłębienie w szyi tuż nad obojczykiem. - Staniesz się moją królową. - Wyszeptał i złożyła na mnie piekący pocałunek. Jęknęłam z bólu, ale wciąż się nie ruszałam. Moje oczy rozwarły się szerzej. Chciałam krzyczeć w agonii, ale nie mogłam. Czułam jak z każdą chwilą upływa, ze mnie życie. W głowie słyszałam jego głos: '' To tylko chwila bólu, do wiecznego życia... Bądź śmierci.'' Strach we mnie narastał, nie chciałam umierać. Mówią, że w tej chwili przed oczami staje ci całe twoje życie, ja widziałam tylko deszczowe, nocne niebo, które i tak powoli zanikało. Jakby nie patrzeć w sumie była to piękna śmierć, trochę żałosna  ale wciąż piękna. Zimny chłopiec puścił mnie gwałtownie powodując mój upadek na kolana. Klęcząc w strugach deszczu, opatulona czernią, krwawiąc, musiałam wyglądać niczym upadły anioł. Uśmiechnęłam się do siebie. Za sobą słyszałam jakieś szmery, czyjś głos, ale był zbyt niewyraźny bym mogła go zrozumieć. Położyłam się na plecach i przymknęłam oczy. Było mi teraz błogo. Poczułam , że się unoszę. Boże czy ja lewituję? Uchyliłam powieki i zamrugałam parę razy. Ktoś trzymał mnie w ramionach. Czy to ten czerwonooki chłopiec?  Nie, ten ktoś był cieplejszy. Wzięłam głęboki oddech i zapadłam się w bezgraniczną ciemność.



*


Jednego czego byłam pena to, to że nie znajduję się w niebie. Obudził mnie nieprzyzwoicie silny ból głowy i suchość w ustach. Gdy otworzyłam oczy oślepiło mnie jasne światło, odruchowo zamrugałam i przekręciłam głowę na bok. Dopiero teraz dałam sobie sprawę, że nie znajduje się w swoim pokoju. Z niepokojem podparłam się na łokciach, co spowodowało, że przez moje ciało przeszedł bolesny impuls. Rozejrzałam się dookoła. W pomieszczeniu oprócz łózka, na którym leżałam, znajdowały się jeszcze trzy. Wszystkie puste i nic prócz nich nie było. Ściany miały obrzydliwy pomarańczowy odcień, od którego chciało mi się rzygać  O co tu do cholery chodzi? Oddech uwiązł mi w gardle  na wspomnienie zakapturzonego chłopaka. Delikatnie dotknęłam piekącego miejsca na szyi. Było ono zaklejone plastrem. Moje serce zabiło szybciej. Przecież to było niedorzeczne, musiało mi się to przyśnić. W takim bądź razie jak się tu znalazłam? Wstałam z łóżka. Oprócz za dużej koszulki nie miałam na sobie niczego więcej. Zaniepokoiło mnie to najbardziej. W nogach łóżka leżały moje rzeczy. Suche i złożone w kosteczkę. Szybko je na siebie włożyłam  ciągle zerkając na drzwi, do których już ubrana podeszłam i chwyciłam za klamkę. Lekko ustąpiła pod moim naciskiem.  Za drzwiami znajdował się długi i szeroki, jasny korytarz. Stanęłam na środku wysłuchując jakiegokolwiek dźwięku, ale się nie doczekałam. Po nieskomplikowanej wyliczance ruszyłam w lewo. Na końcu korytarza znajdował się hol z... Recepcją? Podeszłam do  młodej, rudowłosej dziewczyny stojącej przy masywnym biurku, która przekładała jakieś papiery., wyglądające jak karty pacjentów.

-Przepraszam? - Dziewczyna odwróciła się w moją stronę z sympatycznym uśmiechem. - Czy mogłabym dowiedzieć się gdzie jestem, i jak tu się znalazłam? - Spytałam nieprzyjemnym głosem.
-Ty jesteś Kayla. - Kiwnęłam głową zaskoczona, że zna moje imię  - Myślę, że ktoś inny chciałby ci to wytłumaczyć.
-Kto? - Byłam co raz bardziej zirytowana.
-Chodź, zaprowadzę cie. - Ruszyłyśmy w głąb innego korytarza, już nie tak jasnego. Na ścianach widniały malunki, przedstawiające wampiry, wilkołaki, sceny mordu i zaciętej walki. To wszystko  robiło ogromne wrażenie. Jeden z rysunków zaintrygował mnie szczególnie. Przedstawiał wysokiego silnego mężczyznę  z ogromnym srebrnym mieczem na plecach i krwawiącą wampirzycą w ramionach. Krew kobiety spływała do czarnego kielicha. W oczach wojownika można było dostrzec czystą nienawiść do stworzenia, trzymanego w rękach. Postacie wyglądały jakby miały zaraz zejść, ze ściany i stanąć obok mnie. Było to prawdziwe dzieło sztuki. Zatrzymałyśmy się przed dwuskrzydłowymi drzwiami z ciemnego drewna, ze złotymi zdobieniami.
-Wejdź do środka, a dostaniesz odpowiedzi na swoje pytania. - Rudowłosa powiedziała to poważnie, ale na jej twarzy wciąż gościł uśmiech. - No na co czekasz? - Spojrzałam na nią marszcząc czoło. - Idź. - Chwyciłam za złotą klamkę i weszłam do pokoju, który okazał się biblioteką. Na środku stał okrągły stół  przy którym siedział Tony i Kris. Na ich widok zaschło mi w gardle. Gdy zielonooki mnie dostrzegł  wstał i zacisnął szczękę.
- Co to kurwa ma znaczyć?!

Przeczytałeś? Komentuj. :)

sobota, 16 marca 2013

Rozdział 4



Żadnych konsekwencji jak zapowiadał Tony nie poniosłam. Ani nauczycielka, ani blond suka nie poszła do dyrektora. Jedyną nieprzyjemności była rozmowa z mamą.
-Skarbie wiesz, że nie możesz się tak zachowywać. To niedorzeczne.
-Wiem, chyba przeprosiłam. Mam na klęczkach błagać o przebaczenie?
- Nie bądź sarkastyczna. Przepraszam tu nie wystarczy, złamałaś tej dziewczynce nos.
-I mam z tego powodu płakać? Tata był by po mojej stronie! - Wstałam z fotela i zaczęłam wchodzić po schodach.
-Nie zapominaj, że taty tu nie ma! - Nie zatrzymałam się, nie odwróciłam. Zignorowałam ją kompletnie, bo na to zasłużyła. Przystanęłam dopiero przy pokoju Ton'ego, zainteresowana jego rozmową.
-Nie obchodzi mnie to.
-Nie możesz decydować za nią. Nie zrobię jej krzywdy - Drugi głos należał chyba do Kris'a.
-Jesteś tego pewien?  Okłamywanie jej to nie krzywdzenie?
-Mogę powiedzieć...
-Nie! Masz trzymać się na dystans - O czym oni mówili? To wszystko wydawało się coraz bardziej zagmatwane.
-Tony nie uchronisz jej przed całym światem, a ja będę robił co mi się podoba.
-Jeżeli coś się jej stanie, osobiście cię zabiję. - Kurczę, Tony chyba wstał dziś lewą nogą. Byłam pewna, że nie powiedzą mi o czym rozmawiali, ale chciałam sprawdzić czym będą się tłumaczyć. Uchyliłam drzwi i zajrzałam do środka. Kiedy mnie dostrzegli od razu zamilkli.
-Podsłuchiwałaś? - Głos Ton'ego był chłodny. Wzruszyłam ramionami i weszłam do pokoju.
-Rozmawialiście o grze komputerowej czy o jakieś dziewczynie? - Na chwile na ustach Kris'a pojawił sie uśmiech, ale zaraz znikł.
-To nie twoja sprawa.
-Nie? Ty możesz wtrącać się w moje życie, a ja w twoje nie?
-To, to jest zupełnie co innego.
-To jest dokładnie to samo. - Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i rzuciłam mu spojrzenie mówiące ''Nie masz żadnych argumentów, dupku''.
-Jesteś zbyt...
-Zbyt głupia by zrozumieć?
-Nie, nie o to chodzi. Cholera, Kayla po prostu wyjdź stad i daj nam spokój. - Próbowałam nie pokazać jak bardzo mnie tym zdenerwował, ale chyba mi nie wyszło, bo na jego twarzy od razu pojawiła się skrucha.
-Jak sobie chcesz. - Powiedziałam bez emocji i wyszłam. U siebie usiadłam przy biurku i wzięłam się za lekcje. Po paru chwilach zadzwoniła moja komórka. Spojrzałam na wyświetlacz. Mike.
- Halo? - Spytałam ostro.
-Cześć Kay.
-Masz jeszcze odwagę do mnie dzwonić? Czego ty chcesz?
-Nie miałem okazji cie przeprosić.
-Mam gdzieś twoje pieprzone przeprosiny. Nie dzwoń więcej. - Zakończyłam połączenie i rzuciłam telefonem o podłogę. Mike był moim przyjacielem, przynajmniej tak myślałam. Gdy z tatą przeprowadziliśmy się do Miami poznałam go na poborach do mojej byłej grupy tanecznej Step by step. Świetnie się dogadywaliśmy, niesamowicie wyglądaliśmy razem na parkiecie, ale Mike wszystko popsuł. Dowiedziałam się, że sprzedawał nasze układy innej grupie, by mieć na dragi. W jednej chwili go znienawidziłam. To co zrobił było szczytem bezczelności  Założyłam buty i biegiem wyszłam z domu. Ciepłe powietrze otulało moje nagie ramiona, gdy szłam oświetlonymi ulicami. Jaki był mój cel? Nie było go. Chciałam być sam na sam z nocą. Raz na jakiś czas rozkoszną ciszę zakłócał przejeżdżający samochód. Moje myśli z każdym krokiem ulatniały  się niczym parująca woda, zostawiając w mojej głowie przyjemna pustkę. Usiadłam na ławce pod wielkim, silnym drzewem. Czasem wystraszy tak nie wiele, by czuć się szczęśliwym. Zamknęłam oczy by rozkoszować się tą chwila, wsłuchana w rytm życia. Zaczął wiać wiatr, a temperatura znacznie spadła. Zadrżałam od chłodnego powietrza. Do moich uszu dotarł grzmot, a o skórę uderzyło kilka zimnych kropel. Otworzyłam oczy i spojrzałam w niebo, które ozdobiło kilka błyskawic. Po moich policzkach spłynęły krople deszczu. Burza. Większość się jej bała, ja ją podziwiałam. Była brutalna i namiętna przepełniona tajemniczością.Z uśmiechem spojrzałam przed siebie i z wrzaskiem podskoczyłam do góry. Przede mną stał zakapturzony chłopak. Przynajmniej wydawało mi się, że to chłopak, patrząc na jego sylwetkę i posturę.
-Kolego mógłbyś mnie nie straszyć? - Nieznajomy zaśmiał się krótko, ale złośliwie, a po chwili zdjął kaptur.
-Małe dziewczynki nie powinny wychodzić same po zmroku - Wyszeptał zgrzytliwym głosem, a ja przyglądałam mu się przerażona. Bestialskie czerwone oczy wypełnione pożądaniem, ostre kły wżynające się w dolną wargę i strużka krwi spływająca od kącika ust przez brodę spadając na obojczyk, plamiąc białą koszulkę  Normalny człowiek zaczął by uciekać, ja siedziałam niczym zahipnotyzowana, czując strach, lecz się go nie słuchając. Myślisz, że znasz świat, a okazuje się, że skrywa on tajemnice, o których wolałbyś nie wiedzieć.


Jeżeli przeczytałeś/przeczytałaś, zostaw swoją opinie, bym mogła dopracować swojego bloga :)

Rozdział 3

- Tańczyłaś wczoraj? - Spojrzałam na Ton'ego obojętnie.
-Podasz mi sok?
-Czemu chcesz z tego zrezygnować? - Z westchnieniem wzięłam dzbanek i nalałam sobie soku do szklanki.
- Czy możesz dać już spokój?
-Nie możesz tu znaleźć jakiejś grupy tanecznej?
-Tony, ja nie chce żadnej innej, żadna nie zastąpi mi tamtej.
-To tańcz solo, ale nie rezygnuj z tego. - Upiłam łyk i wstałam od stołu.
-Hip-hop to nie tylko taniec, jest jeszcze muzyka.
-Czyli zamiast tańczyć będziesz śpiewać? - Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-Słuchać głupku.
-Oszalałaś?
-Możliwe. Jedziemy? - Pokręcił głową i włożył do ust tosta. - Spóźnimy się.
-Daj mi zjeść.
-Boże. - sięgnęłam po torbę i wyszłam z domu. Stanęłam na schodach i zaczęłam obserwować miasto tętniące życiem, nucąc sobie pod nosem ulubioną piosenkę. Gdy patrzysz na życie z boku wydaję się takie kolorowe, beztroskie, wspaniałe, a tak naprawdę jest pochmurne, szare, pełne problemów. Wciągnęłam do płuc ciepłe czerwcowe powietrze. Ta chwila tak prosta, a tak piękna, chcesz by trwała wiecznie. Usłyszałam otwieranie drzwi.
-Już możemy jechać. - Powiedział Tony. stając obok mnie. - Na co tak patrzysz?
-Na życie. - Zmarszczył czoło i ruszył do samochodu, a ja za nim.

-Uważaj idiotko co robisz! - Krzyknęłam do dziewczyny, która stała przede mną wymachując rękami. Mieliśmy wf i pani zażyczyła sobie gimnastykę na świeżym powietrzu, a blondynka przede mną miała jakieś niekontrolowane ruchy. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę ze wściekłą miną.
-Jak mnie nazwałaś kretynko? - Oparłam ręce na biodrach i rzuciłam jej wyzywające spojrzenie.
-Idiotka. Mam przeliterować? I.D... - Nie skończyłam bo rozzłoszczona blondi rzuciła się na mnie z łapami. Pod ciężarem jej ciała runęłam na ziemie, boleśnie uderzając o nią łopatkami. - Ty pizdo! - Wrzasnęłam  Objęłam ją nogami w pasie i po chwili to ja siedziałam na niej wymierzając prawy sierpowy. Krew z jej nosa trysnęła na mnie. - Ups. - Zaśmiałam się, ale mój humor prysł prawie momentalnie, ponieważ dziewczyna wpadła w szał. Tarzając się po ziemi, okładałyśmy się pięściami, ciągnęłyśmy za włosy, a nawet gryzłyśmy.
-Dziewczęta! Przestańcie, natychmiast! - Usłyszałam głos trenerki nad głową, a po sekundzie poczułam jak ktoś łapie mnie w tali i odciąga od rozwścieczonej żmii.
-Kay uspokój się - Głos Kris'a spowodował, że znieruchomiałam. Wzięłam, głęboki oddech i pewnie stanęłam na ziemi i odwróciłam się do niego twarzą. - Uu... Kiepsko to wygląda. - Dotknęłam swojego policzka i poczułam pod palcami krew. Wzruszyłam ramionami.
-To nie ja mam złamany nos. - Zielonooki zaśmiał się i spojrzał na blondynkę.
-Kayla! - Odwróciłam się do wuefistki z niewinnym uśmiechem. - Co to miało być?
- To ona zaczęła!
- Nie prawda!
-Przepraszam - Wtrącił Kris. - Czy to ważne czyja to wina? Moim zdaniem przydałby się tu lekarz.
- Tak Kris, masz rację. Jak zwykle. Kto zaprowadzi Sonie do pielęgniarki?
- Myślę, że pielęgniarka tu nie pomoże. - Powiedziałam, a nauczycielka skarciła mnie wzrokiem, z westchnieniem wzięłam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę szkoły.
-Gdzie się wybierasz? - Zerknęłam na Kris'a
- Do łazienki.
-Potrzebujesz pomocy? - Uśmiechnęłam się szeroko.
-Kto wie, mogę nagle zemdleć.
- To chyba muszę ci towarzyszyć.
-Tak, chyba tak - Ramie w ramię ruszyliśmy w stronę toalet.
-Chyba mniej rażące będzie, gdy ty wejdziesz do męskiej  - Spojrzałam na niego rozbawiona i otworzyłam drzwi łazienki dla chłopaków, która na szczęście była pusta. Stanęłam przed lustrem i skrzywiłam się na swój widok. Włosy potargane, pozlepiane krwią, rozmazana kredka pod oczami, rozcięty policzek i dolna warga.
-Skubana miała długie paznokcie. - Powiedziałam bardziej do siebie i usiadłam na podłodze  Kris zmoczył papierowy ręcznik i kucnął obok mnie. Chwycił mnie delikatnie za brodę. Syknęłam, gdy dotknął rany na policzku.
-Przepraszam.
-Tony będzie zły.
-Czemu?
-Drugi dzień w szkole i już bójka. Ponosi się za to jakąś ciężką karę?
-Nie brałaś nigdy udziału w bójce? - Zapytał zdziwiony. - Bo powiem ci, że wyglądało to tak jakbyś była doświadczona. - Uśmiechnęłam się łobuzersko.
-Parę razy się zdarzyło, ale wcześniej nie chodziłam do szkoły, nie wiem jakie mogą być tego konsekwencje tu.
-Nie chodziłaś do szkoły?
-Tata uczył mnie w domu.
-I ty się na to godziłaś?
-Lubiłam spędzać czas z tatą, czy to na nauce, czy na zabawie - Kolejny raz delikatnie starł krew.
-Jesteś z nim blisko - Nie było to pytanie, ale kiwnęłam głową w odpowiedzi. Spojrzałam w jego nagle smutne oczy.
- A ty? Jesteś blisko z rodzicami? - Spuścił głowę i zgniótł w ręku zakrwawiony papier.
-Oni nie żyją.
-Och - Wstał i cisnął nim do kosza. - Przepraszam.
-Za co? To nie ty ich zabiłaś - Miły ton zniknął z jego głosu. Chciałam się zapytać kto to zrobił i czy poniósł karę, ale na nie szczęście do środka wparował Tony. Posłał groźnie spojrzenie Kris'owi, a potem mi.
-Co ty odwalasz? - Nie byłam pewna do kogo było skierowane to pytanie, ale to ja postanowiłam się odezwać.
- Ona mnie sprowokowała - Powiedziałam cicho, przygotowując się na jego gniew.
-Sprowokowała? Oszalałaś?! Chcesz żeby cię wyrzucili?! Ile ty masz lat?!
-Tony... - Zaczął Kris, ale nie miał szansy dokończyć.
-Zamknij się! My pogadamy sobie później! - Wrzasnął na niego, a w zielonych oczach Kris'a zabłysła złość. Zauważalnie zacisną szczęki, ale się nie odezwał. Tony chwycił mnie za rękę i brutalnie poderwał do góry. - Tu nic ci nie ujdzie na sucho. Za miesiąc się nie wyprowadzisz. - Wściekłość emanowała od niego wyczuwalnie. Wciąż trzymając moją dłoń pociągnął mnie za sobą. Za nim zamknęły się drzwi zerknęłam na Kris'a. Stał zgarbiony patrząc nienawistnie w lustro. O co mogło chodzić?

Prawdziwy świat

Naprawdę nie wiesz jak działa świat?
Jaki okrutny jest i smutny?
Chcesz, żebym ci pokazała?
Wbiła nóż prosto w serce, jak to robią ludzie w rozterce?

Rozdział 2

Nie było to takie piekło jak opowiadał Tony. Nie wszystkie lekcje były ciekawe, ale nie było źle, mimo iż inaczej niż z tatą. Poznałam kilka fajnych dziewczyn, w tym byłą Tone'go. Straszynie na niego nagadała. Tak jak powiedział Tony spotkaliśmy się na lunchu. Stołówka była wielkim jasnym pomieszczeniem, w którym stało mnóstwo cztery i sześciu osobowych stolików. Usiadłam z braciszkiem i jego kumplami. Lal'em. Samem i chłopakiem, który odprowadził mnie do klasy.
- Jesteś nową dziewczyną Ton'ego? - Zapytał zdziwiony chłopak, a ja zaśmiałam się kręcąc głową.
- Jego siostrą. - Wydawał się jeszcze bardziej zdumiony.
- Już się poznaliście? - Spytał Tony zainteresowany naszą rozmową. Kiwnęłam głową.
-Emm..
-Kris - Podpowiedział zielonooki.
-No właśnie. Kris pokazał mi gdzie mam angielski.
- Miło z twojej strony - Skwitował Tony patrząc wymownie na Kris'a, który odwzajemnił spojrzenie.
- Tony, nie chwaliłeś się nigdy, że masz siostrę.
- Nigdy nie pytałeś.
- W ogóle nie jesteś do niego podobna. - Stwierdził Lal, przerywając Tone'mu i Krisowi.
- Bo nie jestem jego rodzoną siostrą. Jestem adoptowana. - Wyjaśniłam spokojnym głosem.
- Och sorry.
- Spoko, nic się nie stało. Nie jest to dla mnie krępujący temat - Kris spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Znasz biologicznych rodziców?
- Nie. Na razie nie czuję się gotowa, by ich poznać ale może w przyszłości. Kto wie.
-Masz im to za złe? - Spytał Lal
-Nie. Uważam, że mieli jakiś poważny powód, żeby mnie oddać. Może mieli jakieś problemy.
-Dobrze jest myśleć pozytywnie. - Oznajmił Sam z uśmiechem.
- Też tak uważam. - Obserwowałam Ton'ego i Kris'a, którzy karcili się wzrokiem. Czyżby za sobą nie przepadali? Chciałam spytać się o co im chodzi, ale przeszkodził mi ten wkurzający dzwonek. Po raz kolejny raz tego dnia zasłoniłam uszy, wyglądając jak wariatka. Tony patrzył na mnie z rozbawieniem. Spiorunowałam go wzrokiem, gdy nastała cisza wzięłam torbę i ruszyłam na wf. To była moja ostatnio lekcja. Poczułam ulgę, gdy stanęłam przy aucie Ton'ego, czekając by zawiózł mnie do domu. Nie był może to najgorszy dzień, ale wolałam stary tryb życia.
-Kayla mam do ciebie ogromną prośbę. - Zaczął Tony idąc w moją stronę, a za nim Lal i Sam.
-Jaką? - Spytałam podejrzliwie.
-Wrócisz do domu sama?
- Sama?
-Proszę. Muszę coś załatwić. Na pewno pamiętasz drogę.- Zadumałam się na chwile, próbują sobie przypomnieć trasę, którą pokonaliśmy by dotrzeć do szkoły.
-Niech będzie.
-Dziękuje - Pocałował mnie  w policzek. - Tylko nic nie mów mamie, bo mnie zabije.
-Okey.
 - Uważaj na siebie.
-Będę - Pomachałam chłopakom i ruszyłam w stronę wyjścia z parkingu.

Powrót okazał się bardziej skomplikowany niż przypuszczałam. Pomyliłam ulicę i zgubiłam się kompletnie, a duma nie pozwalała spytać mi się o drogę. Zmęczona ciągłym błądzeniem  weszłam do jednej z pobliskich kafejek. W środku panował przyjemny klimat. Nowoczesne i proste urządzenie i miły miętowy zapach unoszący się w powietrzu, sprawiał, że czułeś się tu naprawdę dobrze. Zamówiłam dużą czarną kawę i sięgnęłam po jedną z książek, które stały na jednej z wielu drewnianych półek. Usiadłam na wygodnej kanapie stojącej w rogu i zagłębiłam się w lekturze '' Pokój Naomi''. Intrygujący horror tak mnie zafascynował, że straciłam rachubę czasu, gdy spojrzałam na zegarek dochodziła ósma wieczorem. Dopiłam kawę i szybkim krokiem wyszłam z kafejki. W którą stronę mam teraz iść? Przełamując się zaczepiłam kilku przechodniów i po niecałej godzinie wkładałam klucze w zamek drzwi domu.
- Kayla to ty?! - Wywróciłam oczami wchodząc do środka.
- Nie James Bond! - Rzuciłam kluczyki na szafkę i spojrzałam w lusterko. Kredka pod brązowymi oczami delikatnie się rozmazała, co w styczności z bladą skórą wyglądało dosyć mrocznie. Czarne włosy do ramion były w nieładzie, więc przygładziłam je ręką.
- Gdzieś ty była? Czemu nie odbierałaś telefonu? Coś ty sobie myślała? Prawie zszedłem na zawał. - Roześmiała się idąc do salonu.
- Spokojnie, spokojnie. Nie tyle na raz. - Zatrzymała się widząc kolegów Ton'ego siedzących ma kanapie z piwem w ręku. Na stolik koło nich walały się puste paczki po chipsach i butelki. Uniosłam brwi do góry na ten widok.
- Czy możesz mi powiedzieć gdzie byłaś?!
- Cześć chłopaki. - Usiadłam koło Lal'a i wyjęłam z jego ręki butelkę i pociągnęłam łyk bursztynowego gorzkiego napoju.
- Kayla!
- Boże, Tony czego histeryzujesz? Zgubiłam się! To twoja wina, więc nie wydzieraj się na mnie, bo wszystko powiem matce. - Uśmiechnęłam się widząc jego wkurzoną minę. Wzruszyłam ramionami i weszłam na górę. Z trzaskiem zamknęłam za sobą drzwi i głośno puściłam muzykę. Zaczęłam kołysać się w jej rytm, czując jak przeze mnie przepływa, drażni każdy mój nerw, chce porwać mnie w swój wir.




Rozdział 1


- Z powodu przeprowadzki zamierzasz zrezygnować z tańca?
- Tak - Mój głos nie brzmiał tak stanowczo i tak pewnie jakbym chciała.
-Czemu? Przecież to kochasz.
-Tony, proszę cie. Daj spokój.
- Nie mogę. Nie mogę pozwolić ci zrujnować sobie życia. To nie chodzi tylko o przeprowadzkę, prawda? Chodzi o Mika? - Czemu on lubił się do wszystkie wtrącać? Z irytacją wstałam i ruszyłam w stronę schodów. - Kayla!
- Jutro szkoła. Trzeba wcześnie wstać. Tak myślę.
- Jasne. Kiedy dorośniesz i będziesz miała odwagę o ty porozmawiać...
-To zgłoszę się do ciebie. Dobranoc braciszku.
- Dobranoc! - Cicho zamknęłam za sobą drzwi i położyłam się na łóżku. Po pokoju walały się ubrania i nierozpakowane pudła. Nie miałam czasu tego ogarnąć. Nie żebym ogólnie miała czysto w pokoju. Przeprowadzka wywróciła moje życie do góry nogami. Wiele spraw się skomplikowało  Wcześniej słonecznie Miami, teraz zatłoczony Nowy Jork. Ucieczka z jednych problemów w drugie, dlaczego? Po rozwodzie rodziców zamieszkałam z tatą. Nie dlatego, że nie kochałam mamy, ale dlatego, że chciałam przeżyć jakąś przygodę, a praca ojca wiązała się z podróżowaniem. Teraz uznał, że potrzebuje stałego domu i wysalał mnie do mamy, a sam wyjechał do Afryki. Oczywiście zapierałam się przed jego pomysłem nogami i rękami, ale on się uparł. Nie chciał mnie słuchać i tak mieszkam z mama i Tonym, a jutro po raz pierwszy idę do szkoły. Dotychczas uczył mnie tata. Nie wiem jak to będzie, ale wiem, że sobie poradzę. Będzie to  wyzwanie, któremu będę musiała sprostać. W szumie miejskiego gwaru usnęłam, zastanawiając się nad jutrem.



***
-Kayla! Jeżeli nie przestaniesz nakładać tego tuszu na rzęsy, spóźnimy się!
-Tony, nie sknercz. Już idę - Wywróciłam oczami i odeszłam od lustra - I jak? - Odwrócił się w moją stronę i zlustrował od stóp do głów.
- Bosko - Uśmiechnęłam się szeroko.
- Czemu się tak guzdrasz? Szybko chodźmy do samochodu bo się spóźnimy  - Krzyknęłam mu prosto w twarz. Otworzył usta i spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Potem kręcąc głową z rezygnacją wziął kluczyki z półki
- No dobrze, chodźmy księżniczko - Sprzedałam mu kuksańca w bok i za nim podreptałam. Tony jeździł czarnym volvo, a ja nie miałam nawet prawka.
Droga do szkoły nie była długa. Tony zaparkował przed wielkim budynkiem z czerwonej cegły.
- Boże, przecież ja zgubię się w tej dżungli. - Powiedziałam odpinając pas. Na parkingu oprócz nas stało przynajmniej sto innych aut, a wokół nich grupki roześmianych nastolatków.
- Dostaniesz mapkę. Poradzisz sobie - Z przestrachem wysiadłam z samochodu i stanęłam obok Tonego, który zaczął rozmawiać z dwoma obcymi mi chłopakami.
- Tony, nie chwaliłeś się, że masz nową laskę - Na słowa blondyna skrzywiłam się.
- Jestem jego siostrą głupku.
- Och, sorry.
- Lal, Sam to Kayla - Machnęłam do nich ręką z uśmiechem. Lal był patyczkowatym blondasem o rozbieganych oczach, a Sam umięśnionym brunetem.
- Miło was poznać, ale muszę się zbierać, bo myślę, że zajmie mi troch czasu dotarcie do klasy.
- Spotkamy się na lunchu. - Powiedział Tonym. Cmoknęłam go w policzek i ruszyłam w strunę wejścia, czując na sobie spojrzenia innych. Z trudnością otworzyłam wielkie drzwi i weszłam do środka. Wewnątrz panował chaos. Ledwo mogłam usłyszeć swoje myśli. Na środku kwadratowego wielkiego pomieszczenia przypominającego hol,  stało biurko, a za nim starsza pani z okularami na nosie. To wszystko nie zbyt do mnie przemawiało. Jeżeli tak ma wyglądać życie szkolne, to ja podziękuje. Podeszłam do staruszki i odchrząknęłam chcąc zwrócić jej uwagę. Wzniosła na mnie zapadnięte oczy, poprawiając okulary.
-Tak, kochanie? - Kochanie? Boże.
 - Em. Chciałabym odebrać swój plan.
- Słucham?
- Jestem nowa! - Błysk w jej starych oczach świadczył, chyba o tym, że usłyszała.
- Ach tak. Twoje imię?
- Kayla Evans.
- Zaczekaj momencik - Pokiwałam głową i zaczęłam się jej przyglądać. Nigdy nie chce się zestarzeć, jeżeli mam być taka powolna - Proszę, to twój plan i mapka szkoły. - Wzięłam od niej dwie niewielkie karteczki pokryte czarnym tuszem. 
- Dziękuje - Uśmiechnęła się delikatnie i wróciła do swoich obowiązków. Pierwszy był angielski. Rozejrzałam się wokół szukając sali 12 b, ale nigdzie jej nie dostrzegłam. Rozległ się głośny, drażniący dzwonek. Rękoma zakryłam uszy. Jak oni mogą to znosić?
- Wszystko w porządku? - Z ledwością usłyszałam niewyraźny głos za plecami. Odwróciłam się w stronę mówiącego, który okazał się wysokim, zielonookim brunetem.
- Tak, tylko... - Spojrzałam na dzwonek, który za chwilę umilkł.
- Rozumiem. Nowa?- Kiwnęłam głową.
-Gdzie jest sala 12 b? - Chłopak uśmiechnął się ukazując równe białe zęby.
- Chodź, zaprowadzę cie.
-Okey - Na holu ucichły krzyki i rozmowy. Szłam za chłopakiem, obserwując jak jego mięśnie poruszają się pod białą koszulką. Była na tyle cienka, że mogłam dostrzec zarys tatuażu, mieszczącego się miedzy jego łopatkami.  Czując mój wzrok na sobie, chłopak odwrócił głowę w moją stronę.
- Skąd jesteś?
-Miami - Uniósł brwi do góry.
- To tu - Spojrzałam na drzwi, na których wisiała plakietka z numerem ''12 b''.
-Dzięki.
- Nie ma za co - Uśmiechnął się, a ja weszłam do klasy. Czekało mnie teraz nieznane.

wtorek, 12 marca 2013

Zapowiedź


Świat skrywa różne tajemnice, jesteś pewien, że chcesz je odkryć? Mroczne i krwawe mogą na zawsze zmienić twoje życie.

Nastoletnia Kayla przeprowadza się z Miami do Nowego Jorku.
Wielkie miasto skrywa krwawą tajemnice, która zmieni jej życie. Czy dziewczyna zapanuje nad tym co będzie się  z nią działo? Czy poradzi sobie z takim sekretem. Czy zdobycie się na wybaczenie tym, na których jej zależy? Czy może postanowi, że życie nie jest nic warte. Sam się przekonaj i zobacz co czeka Kayle.

Obserwatorzy