- Kayla! - Tony poderwał się do góry, podbiegł do mnie i mocno przytulił. Szybko wyrwałam się z jego objęć i posłałam ostre spojrzenie.
.- Chce jakiegoś wyjaśnienia. - Powiedziałam stanowczym głosem.
- Ty jej wszystko wytłumaczysz, a ona zdecyduje. - Powiedział Tony i wyszedł z niechęcią Spojrzałam na Kris'a wymownie czekając na to co ma do powiedzenia.
- Usiądź. - Wskazał na krzesło obok siebie. Zajęłam je niepewnie, wciąż na niego patrząc.
-Słucham. - Przez chwile milczał, a potem zaczął cicho historię, która miała odmienić moje spojrzenie na świat.
- To co wydarzyło się wieczorem, nie było snem, ani wytworem twojej wyobraźni. - Przerwał, wyczekując mojej reakcji, jednak ja wciąż milczałam czekając na ciąg dalszy. - Wampiry tak jak wilkołaki istnieją, a ja je zabijam, my je zabijamy. Zwiemy się stróżami nocy, a to nasza akademia. Nasza krew wymieszana jest z ich krwią, powodując że stajemy się silniejsi i szybsi. Lepiej widzimy w nocy i jesteśmy bardziej spostrzegawczy niż zwykli ludzie. Od dziecka jesteśmy szkoleni, by potem polować na wilkołaki i wampiry, by zdobywać ich krew i w ten sposób chronić świat. - Zaśmiałam się szyderczo.
-Niezła historyjka. Długo to planowaliście?
-Kay, ja mówię poważnie, to nie jest żart. Wiesz to. - Spojrzałam wprost w jego szmaragdowe oczy.
-To jest niemożliwe. - Chciał sięgnąć po moją dłoń, ale od razu ją zabrałam.
- Wiem, że to trudne, ale taka jest rzeczywistość.
-Jesteś mordercą. - Szepnęłam, spuszczając wzrok na kolana.
-Och. No cóż, to prawda, ale nie zabijam ludzi tylko potwory.
- Gdy zwykły człowiek zabija mordercę, nie zmienia to faktu, że sam się nim staje.
- Kayla nie myśl o mnie w ten sposób, gdyby nie my na świecie prawdopodobnie nie byłoby już ludzi. Wszyscy byliby zmienieni. - W mojej głowie był mętlik. Zbyt wiele faktów i informacji na raz. Kris miał racje, ale nie potrafiłam na niego spojrzeć tak samo, nie osądzając go. Bezmyślnie wstałam i zaczęłam krążyć w kółko. Nie mogłam stąd wyjść. Nie dopóki nie dowiem się wszystkiego.
- Jak stajecie się tym, tym czymś? - Spytałam unikając jego spojrzenia.
- U pierwszych wygląda to jak transfuzja krwi, potem ich dzieci już takie się rodzą. Teraz przeprowadza się to tylko w konieczności. - Zatrzymałam się.
- Ale przecież krew nie zawsze się przyjmuje.
- To prawda, z tą krwią jest tak samo. Nie wiemy od jakich czynników to zależy.
- A co wtedy?
-Następuję zgon.
- To jest nienormalne. - Zaśmiał się bez krzty humoru. - Musicie pić krew, albo jeść surowe mięso?
- Oczywiście, że nie. - Odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej to.
- Co się ze mną działo, gdy... Och no wiesz. - Znów zaczęłam krążyć, czekając na odpowiedź.
- Wampiry hipnotyzują swoją ofiarę, by im nie uciekła, co jest praktycznie nie możliwe. Potem się pożywiają. Wypijają krew co do cna, albo przemieniają człowieka. Gdy ofiara uchodzi z życiem tak jak ty, jej organizm jest zainfekowany. Jeżeli w ciągu kilku godzin nie przyjmie antybiotyku, umiera.
- Wow, byłam blisko śmierci. Czym jest ten antybiotyk?
- Jest to roztwór z Abeliofylum i krwi jednego ze stróżów. - Skrzywiłam się.
- Co to jest do cholery? Nie umiem tego nawet powtórzyć w myślach.
- Koreański kwiat. Mimu wielu badań, nie wiemy w jaki sposób działa, ale przecież nie to jest ważne.
- Taa. Kto poświecił dla mnie odrobinę swojej zmutowanej krwi? - Zaczęło kręcić mi się w głowie. Przytrzymałam się jednego z solidnych regałów pełnego książek.
-Ja. - Zerknęła na niego lekko zdziwiona.
-Em, no chyba dzięki. - Ruszyłam w kierunku drzwi.
-Gdzie idziesz?
-Poszukać Ton'ego. Myślę, że wiem już wystarczająco wiele. Teraz muszę pomyśleć. - Nie czekając na odpowiedź, wyszłam. Korytarzem wróciłam do holu, gzie zastałam swojego brata flirtującego z rudowłosą. - Tony... - Chłopak odskoczył od dziewczyny jak poparzony. Zachichotałam. - Odwieź mnie do domu. - Spojrzał na mnie z troską i pożegnał się z przyjaciółką. Po kilku minutach siedzieliśmy w jego samochodzie. - -Co powiedziałeś mamie?
- Nie zdążyła zauważyć, że cie nie ma.
-Jak miło. Jak długo wiesz o tym wszystkim?
- Odkąd znam Kris'a.
-To dlatego tak często dochodziło między wami do spięcia?
-Nie. Tak. W pewnym sense chodziło o ciebie.
-Co?
-No wiesz, spodobałaś się Kris'owi. Chciał się z tobą umówić, a ja starałem się trzymać go z dala od ciebie. - Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Ale czemu?
- Nie chciałem by wplątał cie w ten świat, ale najwidoczniej ten świat sam ciebie chciał.
-Mówisz jakbyśmy grali w jakimś filmie.
-Bo to jest jak historia wyjęta prosto z filmu fantasy. Autorka zmierzchu zdziwiłaby się, jak jej książka jest bliska prawdy. - Okrutnej, bezlitosnej prawdy, dodałam w myślach, wyglądając przez okno.
Przeczytałeś --> Komentuj :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz