środa, 26 lutego 2014

Rozdział 23 cz.1

Ostatni tydzień był przedziwny i skomplikowany. Wróciłam do domu. Musiałam. Mama robiła się coraz bardziej podejrzliwa. W końcu zaczęło jej na mnie zależeć? Czułam się dziwnie. Patrząc w lustro wyglądałam tak samo, ale zmieniło się coś w środku. Nie umiałam tego wyjaśnić. Moje ruchy stały się płynniejsze, zgrabniejsze. Robiłam się szybsza i bardziej spostrzegawcza... Przerażało mnie to lekko. Nie byłam wciąż przekonana do tej przemiany. Najbardziej niepokoił mnie fakt, że będę musiała pełnić role stróża. Nie miałam ochoty polować na wampiry i wilkołaki. Czułam autentyczny strach. Oczywiście Kris przekonywał mnie, że nigdy nie puści mnie samej, ale to nie pomagało by przegonić nocne koszmary. Chyba nie byłam gotowa na takie zmiany.
-Kay? - Zamrugałam kilka razy, wracając do rzeczywistości. Stałam na środku salonu, wyglądając przez okno, z kubkiem kawy w ręku.
-Tak? - Zerknęłam na Krisa, który chyba dopiero wszedł do domu.
-Wszystko w porządku? - W jego oczach malowała się troska. Zmarszczyłam brwi, zerkając na swój strój. Wciąż miałam na sobie piżamę, krótkie spodenki i porwaną koszulkę. Byłam pewna, że już dawno się ubrałam.
-Eee... Tak, jasne. - Wymusiłam słaby uśmiech i upiłam łyk z kubka. Zielonooki podszedł do mnie i objął mnie od tyłu.
-Wyglądasz trochę na zdezorientowaną. - Wywróciłam oczami. Nie chciałam żeby się o mnie martwił. Czasem zachowywał się, jak mój tata a nie chłopak.
-Zdaje ci się. Po prostu się zamyśliłam. - Musnął moją szyje, co pozwoliło mi się odprężyć.
-Wiesz, starszyzna chciała by się z tobą dziś spotkać. - Znieruchomiałam. Wiedziałam, że ten dzień nadejdzie, ale nie spodziewałam się, że tak szybko. Kris opowiadał mi jak będzie wyglądało to spotkanie... Starszyzna stwierdzi, jakiego treningu potrzebuje, no i kto będzie moim trenerem i opiekunem. Gdy przejdę wszystkie szkolenia wyślą mnie na pierwsze polowanie, a gdy wrócę żywa, będą mogli ochrzcić mnie na prawowitego stróża. Wcale się do tego nie paliłam, ale takie były ich prawa.
-Musze tam iść? - Spytałam szeptem. Masował mój brzuch, czasem składając pocałunki na szyi.
-Wiesz, że tak. - Obróciłam się w jego objęciach tak by stać do niego twarzą.
-Nie możesz tego jakoś przełożyć? Dziś naprawdę nie czuje się najlepiej. - W jego oczach zabłyszczała troska. - Och Kris proszę przestań się o mnie martwić. Po prostu ten dzień nie jest mój. - Puścił mnie z pochmurną miną i zaczął krążyć po pokoju.
-Tak jak poprzedni tydzień? Cały czas jesteś nieswoja. Wciąż zamyślona. Co moge zrobić byś była dawną Kaylą? - Stałam, jak wmurowana. Wiedziałam, że nie powinnam tego mówić, ale on musiał znać prawdę:
-Dawna Kayla nie wróci Kris. Jestem teraz kimś innym. Nie pamiętasz? Zmieniłeś mnie w stróża. Nie jestem już człowiekiem, dawna ja uleciała. - Rzuciłam chłodno i sztywno poszłam do swojego pokoju. Zatrzasnęłam za sobą drzwi informując go tym, że to koniec rozmowy. Odstawilam kubek i rzuciłam się na łóżko. Czułam się źle z tym, jak go potraktowałam, ale to czułam. Nie czułam się sobą.  Przymknęłam powieki i pozwoliłam się porwać w wir łez i snu.

Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Z cichym pomrukiem przeturlałam się na brzuch i na oślep zaczęłam szukać telefonu, na szafce nocnej., Gdy moje palce zetknęły się z z chłodną, wibrującą powierzchnią, otworzyłam oczu i przytknęłam telefon do ucha, nie zerkając na wyświetlacz.
-Halo? - Mój głos był trochę naburmuszony i zaspany.
-Słyszałam, że ostatnio nie masz humoru. - Zaczęła na wstępie Nina.
-Można tak powiedzieć. - Mruknęłam. Nie chciałam z nikim rozmawiać i najchętniej bym się rozłączyła, ale wiedziałam, że Nina to moja przyjaciółka i chce tylko pomóc.
-W takim razie musimy zrobić coś, żeby cie rozweselić? - Oznajmiła z entuzjazmem.
-Co ty znowu wykombinowałaś?
-Nie pytaj tylko się ubieraj i złaź na dół, czeka w twoim salonie.  -Jęknęłam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Za jakie grzechy? Zwlekłam się z łóżka i założyłam pierwsze lepsze jeansy i rozciągnięty sweter. Ostatnie na co zwracałam uwagę to mój wygląd, przynajmniej od nie dawna. Zbiegłam na dół z kwaśną miną. Rudowłosa siedziała rozparta na kanapie, przyglądając się swoim paznokciom.
-Nareszcie! - Zawołała, lustrując mnie wzrokiem. - O mój Boże! Co ty masz na sobie? - Krzyknęła, zakrywając różowe usta dłonią.
-Eee... No ciuchy. - Spojrzałam na siebie w odbiciu okna i uznałam, że ma trochę racji, ale zbyłam to tylko wzruszeniem ramion.
-Ciuchy? To jakieś szmaty! No dobrze czas na zmiany.
-Kolejne? - Jęknęłam z niezadowoleniem. Spojrzała na mnie ze współczuciem.
-Te będą lesze. - Szepnęła, a w jej oczach dostrzegłam poczucie winy? Pozwoliłam jej złapać się za rękę i pociągnąć w stronę wyjścia.
-Gdzie idziemy?
-Zobaczysz. - Wyjaśniła z tajemniczym uśmiechem.

Obserwatorzy