sobota, 16 marca 2013

Rozdział 3

- Tańczyłaś wczoraj? - Spojrzałam na Ton'ego obojętnie.
-Podasz mi sok?
-Czemu chcesz z tego zrezygnować? - Z westchnieniem wzięłam dzbanek i nalałam sobie soku do szklanki.
- Czy możesz dać już spokój?
-Nie możesz tu znaleźć jakiejś grupy tanecznej?
-Tony, ja nie chce żadnej innej, żadna nie zastąpi mi tamtej.
-To tańcz solo, ale nie rezygnuj z tego. - Upiłam łyk i wstałam od stołu.
-Hip-hop to nie tylko taniec, jest jeszcze muzyka.
-Czyli zamiast tańczyć będziesz śpiewać? - Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-Słuchać głupku.
-Oszalałaś?
-Możliwe. Jedziemy? - Pokręcił głową i włożył do ust tosta. - Spóźnimy się.
-Daj mi zjeść.
-Boże. - sięgnęłam po torbę i wyszłam z domu. Stanęłam na schodach i zaczęłam obserwować miasto tętniące życiem, nucąc sobie pod nosem ulubioną piosenkę. Gdy patrzysz na życie z boku wydaję się takie kolorowe, beztroskie, wspaniałe, a tak naprawdę jest pochmurne, szare, pełne problemów. Wciągnęłam do płuc ciepłe czerwcowe powietrze. Ta chwila tak prosta, a tak piękna, chcesz by trwała wiecznie. Usłyszałam otwieranie drzwi.
-Już możemy jechać. - Powiedział Tony. stając obok mnie. - Na co tak patrzysz?
-Na życie. - Zmarszczył czoło i ruszył do samochodu, a ja za nim.

-Uważaj idiotko co robisz! - Krzyknęłam do dziewczyny, która stała przede mną wymachując rękami. Mieliśmy wf i pani zażyczyła sobie gimnastykę na świeżym powietrzu, a blondynka przede mną miała jakieś niekontrolowane ruchy. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę ze wściekłą miną.
-Jak mnie nazwałaś kretynko? - Oparłam ręce na biodrach i rzuciłam jej wyzywające spojrzenie.
-Idiotka. Mam przeliterować? I.D... - Nie skończyłam bo rozzłoszczona blondi rzuciła się na mnie z łapami. Pod ciężarem jej ciała runęłam na ziemie, boleśnie uderzając o nią łopatkami. - Ty pizdo! - Wrzasnęłam  Objęłam ją nogami w pasie i po chwili to ja siedziałam na niej wymierzając prawy sierpowy. Krew z jej nosa trysnęła na mnie. - Ups. - Zaśmiałam się, ale mój humor prysł prawie momentalnie, ponieważ dziewczyna wpadła w szał. Tarzając się po ziemi, okładałyśmy się pięściami, ciągnęłyśmy za włosy, a nawet gryzłyśmy.
-Dziewczęta! Przestańcie, natychmiast! - Usłyszałam głos trenerki nad głową, a po sekundzie poczułam jak ktoś łapie mnie w tali i odciąga od rozwścieczonej żmii.
-Kay uspokój się - Głos Kris'a spowodował, że znieruchomiałam. Wzięłam, głęboki oddech i pewnie stanęłam na ziemi i odwróciłam się do niego twarzą. - Uu... Kiepsko to wygląda. - Dotknęłam swojego policzka i poczułam pod palcami krew. Wzruszyłam ramionami.
-To nie ja mam złamany nos. - Zielonooki zaśmiał się i spojrzał na blondynkę.
-Kayla! - Odwróciłam się do wuefistki z niewinnym uśmiechem. - Co to miało być?
- To ona zaczęła!
- Nie prawda!
-Przepraszam - Wtrącił Kris. - Czy to ważne czyja to wina? Moim zdaniem przydałby się tu lekarz.
- Tak Kris, masz rację. Jak zwykle. Kto zaprowadzi Sonie do pielęgniarki?
- Myślę, że pielęgniarka tu nie pomoże. - Powiedziałam, a nauczycielka skarciła mnie wzrokiem, z westchnieniem wzięłam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę szkoły.
-Gdzie się wybierasz? - Zerknęłam na Kris'a
- Do łazienki.
-Potrzebujesz pomocy? - Uśmiechnęłam się szeroko.
-Kto wie, mogę nagle zemdleć.
- To chyba muszę ci towarzyszyć.
-Tak, chyba tak - Ramie w ramię ruszyliśmy w stronę toalet.
-Chyba mniej rażące będzie, gdy ty wejdziesz do męskiej  - Spojrzałam na niego rozbawiona i otworzyłam drzwi łazienki dla chłopaków, która na szczęście była pusta. Stanęłam przed lustrem i skrzywiłam się na swój widok. Włosy potargane, pozlepiane krwią, rozmazana kredka pod oczami, rozcięty policzek i dolna warga.
-Skubana miała długie paznokcie. - Powiedziałam bardziej do siebie i usiadłam na podłodze  Kris zmoczył papierowy ręcznik i kucnął obok mnie. Chwycił mnie delikatnie za brodę. Syknęłam, gdy dotknął rany na policzku.
-Przepraszam.
-Tony będzie zły.
-Czemu?
-Drugi dzień w szkole i już bójka. Ponosi się za to jakąś ciężką karę?
-Nie brałaś nigdy udziału w bójce? - Zapytał zdziwiony. - Bo powiem ci, że wyglądało to tak jakbyś była doświadczona. - Uśmiechnęłam się łobuzersko.
-Parę razy się zdarzyło, ale wcześniej nie chodziłam do szkoły, nie wiem jakie mogą być tego konsekwencje tu.
-Nie chodziłaś do szkoły?
-Tata uczył mnie w domu.
-I ty się na to godziłaś?
-Lubiłam spędzać czas z tatą, czy to na nauce, czy na zabawie - Kolejny raz delikatnie starł krew.
-Jesteś z nim blisko - Nie było to pytanie, ale kiwnęłam głową w odpowiedzi. Spojrzałam w jego nagle smutne oczy.
- A ty? Jesteś blisko z rodzicami? - Spuścił głowę i zgniótł w ręku zakrwawiony papier.
-Oni nie żyją.
-Och - Wstał i cisnął nim do kosza. - Przepraszam.
-Za co? To nie ty ich zabiłaś - Miły ton zniknął z jego głosu. Chciałam się zapytać kto to zrobił i czy poniósł karę, ale na nie szczęście do środka wparował Tony. Posłał groźnie spojrzenie Kris'owi, a potem mi.
-Co ty odwalasz? - Nie byłam pewna do kogo było skierowane to pytanie, ale to ja postanowiłam się odezwać.
- Ona mnie sprowokowała - Powiedziałam cicho, przygotowując się na jego gniew.
-Sprowokowała? Oszalałaś?! Chcesz żeby cię wyrzucili?! Ile ty masz lat?!
-Tony... - Zaczął Kris, ale nie miał szansy dokończyć.
-Zamknij się! My pogadamy sobie później! - Wrzasnął na niego, a w zielonych oczach Kris'a zabłysła złość. Zauważalnie zacisną szczęki, ale się nie odezwał. Tony chwycił mnie za rękę i brutalnie poderwał do góry. - Tu nic ci nie ujdzie na sucho. Za miesiąc się nie wyprowadzisz. - Wściekłość emanowała od niego wyczuwalnie. Wciąż trzymając moją dłoń pociągnął mnie za sobą. Za nim zamknęły się drzwi zerknęłam na Kris'a. Stał zgarbiony patrząc nienawistnie w lustro. O co mogło chodzić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy