-Głupku! Chcesz bym dostała zawału? - Uśmiechnął się głupkowato i usiadł na łóżku.
-Czemu nie odbierasz telefonów od Kris'a?
- A co dziś na obiad?
- Kay.
-Nie mam ochoty z nim rozmawiać.
-Czemu?
-Myślałam, że chcesz, żebym nie miała z nim kontaktu. - Skarcił mnie wzrokiem.
-Nie chciałem, gdy nie wiedziałaś kim jest. Teraz mi to nie przeszkadza, wiec czemu? Zdawało mi się, że go lubisz.
-Lubiłam. Znaczy nadal lubię To trudne. Wampiry, wilkołaki i chuj wie jakie jeszcze wróżki to jego życie, a mnie to przeraża.
-Myślisz, ze z początku mnie nie przerażało? Ale jakoś sobie z tym poradziłem Jesteś silna, odważna, ja wiem, że będziesz potrafiła temu sprostać. - Uśmiechnęłam się smutno, wstałam i mocno go przytuliłam. - Nie możesz go skreślać, bo jest inny.
-Wiem. - Szepnęłam - To, że jest inny sprawia, że jest jeszcze bardziej seksowny.
-Boże, mogłaś mi tego oszczędzić. - Zaśmiał się i odepchnął mnie od siebie. - Potrzebujesz jakiejś przyjaciółki.
-Twoja była wydawała się być miła.
-Nawet się nie waż. - Wypielam mu język i wróciłam do biurka.
-Spadaj stąd, bo muszę odrobić lekcje.
-Okey, okey. - Chwyciłam długopis i zaczęłam pisać.
Nie wiem kim chce zostać w przyszłości, mam wiele zainteresowań ale to losowi zostawiam wybór. Będzie to co będzie, a ja postaram się to zaakceptować. Ważne jest to, czy będę szczęśliwa, a nie to czym będę się zajmować. Ważni będę ludzie, którzy będą mnie otaczać, a nie moja praca...
Z zadowoleniem odłożyłam długopis. Jeżeli nie będzie jej pasować, niech się wypcha. Wzięłam telefon i wybrałam numer Kris'a. Odebrał po pierwszym sygnale.
-Halo?
-Hej.
-Kayla. - W jego głosie słychać było nutkę zaskoczenia.
-Przepraszam, że nie odbierałam. Musiałam się z tym wszystkim uporać.
-Rozumiem, nie musisz się tłumaczyć.
-Muszę. To było nie fair wobec ciebie.
-Świat na ogół jest wobec nas nie fair, więc nie masz się czym przejmować.
-Jak tam mówisz, czuję się jeszcze gorzej.
-Nie taki miał być efekt. - Zaśmiałam się.
-Nie chciałbyś się... No cóż spotkać? - Nastała chwila ciszy, która mnie zaniepokoiła.
-Chętnie. - Brzmiało to szczerze. - Niedaleko akademii otworzyli niedawno nowy klub, może tam?
- Dziś wieczorem?
-Mi pasuje. - Uśmiechnęłam się do siebie.
-W takim razie do zobaczenia.
-O dziewiątej. - Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i odłożyłam telefon. Cała w skowronkach zaczęłam wybierać ciuchy.
Stanęłam przed lustrem, niepewnie przyglądając się swojemu odbiciu.
-Myślisz, że spodoba mu się? - Spytałam, stojącego za mną Ton'ego
-Wyglądasz cudnie. Niemożliwe by mu się nie spodobało. - Przygryzłam wargę oceniając mój strój. Grafitowa sukienka szarpana z tyłu. Kabaretki i krótkie kozaczki na płaski. Złoty łańcuch na szyi i mnóstwo bransoletek.
-Nie przesadziłam?
-Nie. - Chwycił moją rękę i spojrzał w oczy. - Jesteś śliczna, a teraz uciekaj, bo się spóźnisz.
-Dziękuję. - Musnęłam jego policzek i pognałam do taksówki, stojącej przed domem.
W klubie było mnóstwo ludzi, wszyscy świetnie się bawili w rytm Electro, w świetle zielono-fioletowych światełek. Na granatowo-czerwonych ścianach widniały kolorowe graffiti. Na środku umieszczona była obrotowa scena, na której tańczono, a pod sufitem wisiały złote klatki z tancerzami w kominiarkach. To wszytko tworzyło niesamowity, niemal magiczny klimat. Kołysząc biodrami podeszłam do baru, szukając wzrokiem Kris'a, ale nigdzie go nie dostrzegłam. Zajęłam wysoki taboret i zamówiłam cole. Sącząc napój nerwowo zerkałam na zegarek, dochodziła już dziesiąta. To nie było już spóźnienie.
-Czemu nie?
Przystojniak usiadł koło mnie i zamówił dwa razy martini.
-Co taka muza robi tu sama? - Spytał seksownie.
-Czeka, aż jaki gentlemen postawi jej drinka. - Jego uśmiech stał się szerszy.- Jestem Kayla. - Wyciągnęłam w jego stronę dłoń, którą delikatnie chwycił i ucałował .
-Nathaniel. - Jego nietypowe zachowanie trochę mnie zaniepokoiło, ale i zauroczyło. Po kilku drinkach i tajemniczych spojrzeniach niepokój się ulotnił. Niczym królewicz porwał mnie na parkiet, a ja pozwoliłam, aby muzyka mnie obezwładniła. Z każdą mijającą minutą czułam się coraz lepiej. Zapomniała o Kris'ie, w mojej głowie huczało tylko imię Nathaniel'a... Nathaniel. Moje ciało ocierało się o jego, w swobodnym, ale intymnym tańcu. Chwycił mnie w tali i mocno do siebie przyciągnął, a potem pocałował. Czułam się niczym nimfa unosząca się w powietrzu. Beztroska i wolna.
W tej chwili wszystko było możliwe, teraz znajdowałam się w innym świecie, z którego wyrwała mnie silna dłoń na moim ramieniu.
-Kay, co ty robisz? - Spojrzałam na Kris'a, wszystko wokół mnie wirowało. Nathaniel gdzieś zniknął, jakby rozpuścił się w powietrzu. Nogi się pode mną ugięły i wylądowałam w ramionach Kris'a
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz