sobota, 30 marca 2013

Rozdział 7

W słuchawkach rozbrzmiał głos Cal'a 40, mojego ulubionego amerykańskiego rapera. Przez ostatnie kilka dni próbowałam uciec od prawdziwego świata, do świata muzyki. Tylko dzięki temu jeszcze nie ześwirowałam  Ja nieustraszona  podejmująca nowe wyzwania, bałam się wyjść wieczorem z domu sama. Nie wiem czy było to głupie, czy uzasadnione, w każdym bądź razie wcale mi się to nie podobało   Spojrzałam na pustą kartkę przede mną. Pani od francuskiego kazała nam, napisać wypracowanie o tym kim chcemy zostać w przyszłości. Temat niby jak z przedszkola, ale ja nie miałam pojęcia co chce robić. Było to niepokojące, bo przecież nie miała zbyt wiele czasu, by wybrać. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu i z wrzaskiem podskoczyłam na krześle. Zerwałam słuchawki z uszu i spojrzałam karcąco na Ton'ego.
-Głupku! Chcesz bym dostała zawału? - Uśmiechnął się głupkowato i usiadł na łóżku.
-Czemu nie odbierasz telefonów od Kris'a?
- A co dziś na obiad?
- Kay.
-Nie mam ochoty z nim rozmawiać.
-Czemu?
-Myślałam, że chcesz, żebym nie miała z nim kontaktu. - Skarcił mnie wzrokiem.
-Nie chciałem, gdy nie wiedziałaś kim jest. Teraz mi to nie przeszkadza, wiec czemu? Zdawało mi się, że go lubisz.
-Lubiłam. Znaczy nadal lubię  To trudne. Wampiry, wilkołaki i chuj wie jakie jeszcze wróżki to jego życie, a mnie to przeraża.
-Myślisz, ze z początku mnie nie przerażało? Ale jakoś sobie z tym poradziłem  Jesteś silna, odważna, ja wiem, że będziesz potrafiła temu sprostać. - Uśmiechnęłam się smutno, wstałam i mocno go przytuliłam. - Nie możesz go skreślać, bo jest inny.
-Wiem. - Szepnęłam - To, że jest inny sprawia, że jest jeszcze bardziej seksowny.
-Boże, mogłaś mi tego oszczędzić. - Zaśmiał się i odepchnął mnie od siebie. - Potrzebujesz jakiejś przyjaciółki.
-Twoja była wydawała się być miła.
-Nawet się nie waż. - Wypielam mu język i wróciłam do biurka.
-Spadaj stąd, bo muszę odrobić lekcje.
-Okey, okey. - Chwyciłam długopis i zaczęłam pisać.

 Nie wiem kim chce zostać w przyszłości, mam wiele zainteresowań  ale to losowi zostawiam wybór. Będzie to co będzie, a ja postaram się to zaakceptować. Ważne jest to, czy będę szczęśliwa, a nie to czym będę się zajmować. Ważni będę ludzie, którzy będą mnie otaczać, a nie moja praca...

Z zadowoleniem odłożyłam długopis. Jeżeli nie będzie jej pasować, niech się wypcha. Wzięłam telefon i wybrałam numer Kris'a. Odebrał po pierwszym sygnale.
-Halo?
-Hej.
-Kayla. - W jego głosie słychać było nutkę zaskoczenia.
-Przepraszam, że nie odbierałam. Musiałam się z tym wszystkim uporać.
-Rozumiem, nie musisz się tłumaczyć.
-Muszę. To było nie fair wobec ciebie.
-Świat na ogół jest wobec nas nie fair, więc nie masz się czym przejmować.
-Jak tam mówisz, czuję się jeszcze gorzej.
-Nie taki miał być efekt. - Zaśmiałam się.
-Nie chciałbyś się... No cóż spotkać? - Nastała chwila ciszy, która mnie zaniepokoiła.
-Chętnie. - Brzmiało to szczerze. - Niedaleko akademii otworzyli niedawno nowy klub, może tam?
- Dziś wieczorem?
-Mi pasuje. - Uśmiechnęłam się do siebie.
-W takim razie do zobaczenia.
-O dziewiątej. - Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i odłożyłam telefon. Cała w skowronkach zaczęłam wybierać ciuchy.

Stanęłam przed lustrem, niepewnie przyglądając się swojemu odbiciu.
-Myślisz, że spodoba mu się? - Spytałam, stojącego za mną Ton'ego
-Wyglądasz cudnie. Niemożliwe by mu się nie spodobało. - Przygryzłam wargę oceniając mój strój. Grafitowa sukienka szarpana z tyłu. Kabaretki i krótkie kozaczki na płaski. Złoty łańcuch na szyi i mnóstwo bransoletek.
-Nie przesadziłam?
-Nie. - Chwycił moją rękę i spojrzał w oczy. - Jesteś śliczna, a teraz uciekaj, bo się spóźnisz.
-Dziękuję. - Musnęłam jego policzek i pognałam do taksówki, stojącej przed domem.
W klubie było mnóstwo ludzi, wszyscy świetnie się bawili w rytm Electro, w świetle zielono-fioletowych światełek. Na granatowo-czerwonych ścianach widniały kolorowe graffiti. Na środku umieszczona była obrotowa scena, na której tańczono, a pod sufitem wisiały złote klatki z tancerzami w kominiarkach. To wszytko tworzyło niesamowity, niemal magiczny klimat. Kołysząc biodrami podeszłam do baru, szukając wzrokiem Kris'a, ale nigdzie go nie dostrzegłam. Zajęłam wysoki taboret i zamówiłam cole. Sącząc napój nerwowo zerkałam na zegarek, dochodziła już dziesiąta. To nie było już spóźnienie.
-Postawić ci drinka? - Koło mojego ucho rozbrzmiał męski głos. - Odwróciłam się w stronę chłopaka. Biała koszula, czarna marynarka, poluzowany krawat pod szyją, ciemne jeansy i uwodzicielski uśmiech tworzyły niesamowitą całość. Uniosłam brwi lustrując nieznajomego.
-Czemu nie?
Przystojniak usiadł koło mnie i zamówił dwa razy martini.
-Co taka muza robi tu sama? - Spytał seksownie.
-Czeka, aż jaki gentlemen postawi jej drinka. - Jego uśmiech stał się szerszy.- Jestem Kayla. - Wyciągnęłam w jego stronę dłoń, którą delikatnie chwycił i ucałował .
-Nathaniel. - Jego nietypowe zachowanie trochę mnie zaniepokoiło, ale i zauroczyło. Po kilku drinkach i tajemniczych spojrzeniach niepokój się ulotnił. Niczym królewicz porwał mnie na parkiet, a ja pozwoliłam, aby muzyka mnie obezwładniła. Z każdą mijającą minutą  czułam się coraz lepiej. Zapomniała o Kris'ie, w mojej głowie huczało tylko imię Nathaniel'a... Nathaniel. Moje ciało ocierało się o jego, w swobodnym, ale intymnym tańcu. Chwycił mnie w tali i mocno do siebie przyciągnął, a potem pocałował. Czułam się niczym nimfa unosząca się w powietrzu. Beztroska i wolna.
W tej chwili wszystko było możliwe, teraz znajdowałam się w innym świecie, z którego wyrwała mnie silna dłoń na moim ramieniu.
-Kay, co ty robisz? - Spojrzałam na Kris'a, wszystko wokół mnie wirowało. Nathaniel gdzieś zniknął, jakby rozpuścił się w powietrzu. Nogi się pode mną ugięły i wylądowałam w ramionach Kris'a

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy