Koniec roku szkolnego. Teraz już wiem czym tak jarają się nastolatkowie. Nie chodziłam zbyt wiele do szkoły, ale i tak cieszyłam się na wakacje. Nie miałam jeszcze żadnych planów, ale na pewno nie będę siedzieć w domu dwa miesiące. Kto w ogóle wpadł na pomysł, żeby na zakończenie przychodzić ubranym na galowo? Przecież to obłęd, wszyscy powinni mieć na sobie kolorowe ubrania, miała zacząć się nowa przygoda w ich życiu, nie był to zwyczajny dzień, więc przynajmniej dziś każdy powinien się wyróżniać, a nie wyglądać jak pani bądź pan profesor. Ja nie miałam zamiaru kontynuować tej beznadziejnej tradycji i założyłam śliczny sweterek w kolorze morskim i czarną spódnice do połowy uda. Elegancko, ale i z pazurem. Lekko spóźniona trafiłam na krótki apel, potem odbyło się pożegnanie ostatnich klas, pod koniec uroczystości rozdane zostały świadectwa i do domu. Wszystko trwało półtorej godziny, najnudniejsze półtorej godziny w moim życiu. Kris'a nie było. Wciąż leżał w ''szpitalu'', lepiej się czuł, ale nie na tyle by przyjść do szkoły. Czy miedzy nami doszło do czegoś w tym czasie? Prócz niewinnych kilku pocałunków i paru długich rozmów do późnej nocy, nie. Nie wiem czy można było uznać to za związek. Dobrze się przy nim, czułam, ale chyba nie byłam w stanie teraz tego określić. Zamyślona stałam pod budynkiem szkoły, czekając na Ton'ego, tak byłam zagłębiona w swoje rozmyślania, że z początku nie zauważyłam jak podszedł do mnie Lal. Przyjaciel Ton'ego.
-Hej. - Przywitał mnie szerokim uśmiechem.
-Hej. - Spojrzałam na niego pytająco, raczej rzadko ze sobą rozmawialiśmy, mimo że go lubiłam. Był śmieszną ciamajdą, miał swój urok, ale na pewno nie był w moim typie.
- Wiesz są już wakacje i tak pomyślałem sobie czy może...
-Kayla! - Podbiegła do nas blond włosa Susan, chodziłyśmy razem na angielski i biologie, ale nie utrzymywałyśmy ze sobą zbyt bliskich stosunków. Podsumowując prawie z nikim nie byłam blisko, nie miałam przyjaciół i żadnej paczki znajomych oprócz Kris'a i Niny, z którą zaczęłam się dogadywać. Odwróciłam się w stronę dziewczyny zaciekawiona, tym co ma mi do powiedzenia. - Słuchaj, robimy dziś imprezkę, zainteresowana? - Uniosłam brwi do góry zastanawiając się nad propozycją i po chwili kiwnęłam głową energicznie.
-Gdzie?
-Za miastem jest stary opuszczony park, o siódmej po ciebie przyjedziemy jeśli chcesz. - Powiedziała ze świecącymi oczami.
-Okey, co mam przynieść?
-Nic, wszystko załatwiam ja z chłopakiem. - Mówiąc to uśmiechała się tajemniczo, zaintrygowało mnie to.
-No dobrze, w takim razie, do zobaczenia.
-Papa. - Rzuciła odchodząc w stronę wysokiego chłopaka.
-Lal, mam nadzieję, że nie było to nic ważnego. Porozmawiamy kiedy indziej, a teraz wybacz. - Nie czekając na to co odpowie, rzuciłam się biegiem w stronę brata. Kazałam się natychmiast odwieść do domu. Miałam trochę czasu, ale i tak od razu zaczęłam się szykować. Byłam tak podekscytowana, jakbym szła na swoją pierwszą imprezę. Po milionie pytań Ton'ego, wskoczyłam do wanny, zastanawiając się w co się ubrać. Moim rozmyślaniom przerwało pukanie do drzwi.
-Czego? -Warknęłam niezadowolona, że ktoś mi przeszkadza.
-Nie powiedziałaś mi jeszcze, gdzie ma odbyć się ta impreza. - Jezu, czy on nie może dać już spokoju?
-W jakimś parku, czy coś takiego. Nie ważne i tak Susan po mnie przyjedzie.
-Kay, nie wiem czy to dobry pomysł.
-Przestań ględzić Tony i daj mi się spokojnie wykąpać.
-Kris nie będzie zadowolony.
-Nie jestem jego własnością. - Upomniałam go, kończąc tym temat. Gdy wyszłam z wanny, powoli zaczęłam suszyć włosy. Potem zrobiłam ostry makijaż i włożyłam strój, który w między czasie sobie przygotowałam. Czarna bokserka, na to zarzucona skórzana kamizelka, jasne spodnie i lakierowane trampki w kratkę. Na luzie, ale seksownie. Przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Może być stwierdziłam, zagryzając wargę. Usłyszałam trąbienie samochodu. W podskokach podbiegłam do drzwi.
-Wychodzę! - Krzyknęłam i zrobiłam tak jak powiedziałam. Z uśmiechem wskoczyłam do srebrnego audi, witając się ze wszystkimi w środku, czyli Susan, jej chłopakiem i czarnowłosym skejtem. Luisem.
-Trzymaj. - Blondynka podała mi pół pełną butelkę whisky. Przyjęłam ją z uśmiechem i pociągnęłam spory łyk, czując gorzko-ostry smak w ustach. - Czyli zaczynamy wakacje! - Wrzasnęła ze śmiechem wyrzucając ręce do góry i całując Jeremiego- swojego chłopaka w policzek.
Na miejsce dotarliśmy w dwadzieścia minut. Mimo że na dworze było jeszcze jasno, gdy weszło się w głąb parku, miało się wrażenie, że jest późny wieczór. Oprócz naszej czwórki, na miejsce dotarło jeszcze około dziesięć osób, nikogo z nich nie znałam i większość wyglądała na trochę starszych. Do moich uszu dotarła muzyka. Rozejrzałam się w około szukając jej centrum, ale nigdzie niczego nie dostrzegłam. W oddali słychać było kolejne nadjeżdżające samochody, zapowiadało się ciekawie. Podeszłam do skrzynek z piwem stojących pod wielkim drzewem i wzięłam sobie od razu dwa. Uderzając kapslem o kapsel, otworzyłam jedną butelkę i niemalże na raz wypiłam połowę. Kołysząc biodrami ruszyłam w stronę już tańczącej grupki. Szlug za szlugiem, butelka za butelką, tabletka za tabletką. Piłam i brałam wszystko co wpadło mi w ręce, głupie wiem, ale lubię bawić się dobrze, nawet jeżeli potem mam czuć się jakbym umierała. Co raz mniej ogarniałam, ale teraz świat był piękny, mimo że się chwiał.
-Chodź, gramy w butelkę. - Wykrzyczała mi do ucha Susan, łapiąc mnie za rękę i ciągnąc za sobą. Ze śmiechem zajęłam miejsce w kółeczku.
-Ja zaczynam. - Oznajmiła czerwonowłosa dziewczyna w różowej sukience. Pochyliła się i zaczęła kręcić pustą butelką, która zatrzymała się na Luisie. - Pytanie czy wyzwanie? - Spytała z nikczemnym uśmiechem.
-Wyzwanie. - Powiedział chłopak odważnie.
-W takim razie musisz... Pocałować się z Joelem. - Skejt spojrzał na nią ze śmiechem, wstał i podszedł do niskiego niebieskowłosego chłopaka, który stał przy alkoholach. Co oni mieli z farbowaniem włosów na kolorowo? Chwycił go za brodę i pocałował. Zaskoczony chłopak wyrwał się z uścisku Luisa i posłał mu zabójcze spojrzenie. Tamten nic sobie z tego nie zrobił i wrócił do naszego grona z szerokim uśmiechem.
-Teraz ja. - Luis wylosował Susan, ta zaś trafiła na Jasmin, a Jasmin na mnie. Obserwowałam ją uważnie, gdy wymyślała mi zadanie.
-Najpierw musisz zdjąć bluzkę, a potem przylizać się z Lukiem. Tylko nie ma to być niewinny całusek, tylko coś ostrego.
-W porządku. - Z ledwością wstałam na nogi. Ściągnęłam najpierw kamizelkę, potem na ziemie poleciała bokserka. Chwiejnie podeszłam do Luka. Był to umięśniony niebieskooki brunet, o olśniewającym uśmiechu. Okrakiem usiadłam mu na kolanach i językiem musnęłam jego wargi. Usłyszałam za sobą pogwizdy i śmiech. Ciągle siedząc wychyliłam się do tyłu i spojrzałam na Jasmin. - Ostro tak? - Kiwnęła głową. Powoli i zmysłowo wróciłam do poprzedniej pozycji, ręce położyłam na torsie Luka, pchnęłam go na ziemie i zaczęłam całować. Gdy poczułam jego dłonie na piersiach wydałam cichy pomruk i odsunęłam się od niego. Spojrzał na mnie zawiedzionym wzrokiem, gdy wstałam oblizując wargi. Ukłoniłam się. - Ta dam. - Podniosłam swoje rzeczy i szybko je na siebie włożyłam. - A teraz wybaczcie moi drodzy, ale muszę siusiu. Niech nikt nawet nie waży się mnie podglądać. - Powiedziałam groźnie patrząc na chłopaków i ruszyłam w głąb parku. Wszystko co raz bardziej się kręciło, a ja ledwo stałam na nogach. Poczułam mdłości i zgięłam się w pół wypróżniając żołądek z nadmiaru wódki, gdy się wyprostowałam z piskiem odskoczyłam do tyłu, nie mal tracąc równowagę. Przede mną stał Nathanel. Co on tu robił?
-Ona cie zdobędzie, czy tego chcesz, czy nie. - Szepnął mi do ucha, a wtedy zapadłam się w ciemność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz