-Nie masz nade mną żadnej władzy - Powiedziałam jej prosto w oczy i ruszyłam do pokoju, który miał być zapewne moją sypialnią.
-Stój - Syknęła.
-Wypchaj się - Wściekła wpadłam do komnaty i zatrzasnęłam za sobą ciężkie drzwi. Zrzuciłam z siebie sukienkę i z powrotem założyłam swoje stare ubrania. Co ja mam teraz zrobić? - Zadając sobie to pytanie, przeszukałam cały pokój w poszukiwaniu swojego telefonu, który miała przy sobie jeszcze na lotnisku. Niestety, zadbała o to by się go pozbyć. Zrozpaczona usiadłam na łóżku, twarz chowając w dłoniach. Zaczęłam się kołysać w przód i tył powtarzając sobie, że to tylko koszmar, jednak gdy z powrotem spojrzałam przed siebie miałam ochotę rozpłakać się jak małe dziecko. Nie chciałam stać się kimś takim jak ona. Nie mogłam stracić swojego dotychczasowego życia. Kris'a, który powiedział mi, że mnie kocha i, mimo że nie odpowiedziałam wcale się tego nie domagał. Musiałam się stąd wyrwać. Tylko czy to było w ogóle możliwe? Podeszłam do wielkiego okna, a widok za nim zaparł mi dech w piersiach. Byliśmy na wyspie, a o jej brzeg rozbijały się fale ciemno niebieskiej wody. To nie była Chorwacja, a już na pewno nie Nowy Jork. W taki bądź razie gdzie się znajdowaliśmy? Otworzyłam okno, a zimny wiatr rozwiał moje włosy. Spojrzałam w dół i straciłam wszelką nadzieje na to, że kiedykolwiek się stąd wydostane.
***
Głuchy huk rozbrzmiał w pokoju. Poczułem pulsujący ból w zaciśniętej ręce.
-Kris! Oszalałeś? - Rudowłosa zerwała się z łóżka i podbiegła do mnie z zaniepokojoną miną. Chwyciła moją dłoń, ale natychmiast ją wyrwałem.
-Zostaw mnie! - Warknąłem przez zaciśnięte zęby. Przyłożyła swoje czoło do mojego i spojrzała mi prosto w oczy.
-Znajdziemy ją. Całą i zdrową. Wierze, że ci się uda. - Wyszeptała. Przymknąłem oczy, powstrzymując tym łzy, które się w nich zebrały.
-Jak? Jak mam ją znaleźć, gdy nie mam zielonego pojęcia gdzie jest i z kim?
-Nie pomyślałeś, że zrobiła to ta suka? - Wtrącił się Tony.
-Mówisz o Camil? - Przytaknął.
-Przecież braliście pod uwagę, że ten chłopak jest je sługą.
-Tak to prawda, ale czego mogła by chcieć od Kay? - Zapytała zamyślona Nina.
-Jeżeli to ona... Musimy jak najszybciej ją znaleźć. Zlokalizować, cokolwiek, co by było choćby małą podpowiedzią. - Powiedziałem rozgorączkowany.
-Byle by szybko. Mama już się zaczyna o nią martwić. - Kiwnąłem głową i odwróciłem się w stronę okna. Na niebie wysoko wisiał już srebrzysty księżyc, który doprowadzał mnie do szału. Kolejny dzień, a ja nie miałem pomysłu co robić. Jeżeli coś się jej stanie, to będzie moja wina. Musiałem jak najszybciej zacząć działać za nim ona zrobi jej krzywde,. Moja Kayla. Gdzie jesteś? Przez ramie spojrzałem na Ton'ego i Nin'e, którzy siedzieli na moim łóżku wtuleni w siebie. Na ten widok mój żołądek zacisnął się boleśnie. Chęć dotknięcia Kayl'i zabijała mnie od środka. Doprowadzało mnie to do szału. Można było mnie porównać do narkomana, który jest na odwyku. Zrobi wszystko, byle by dostać do czego tak pragnie. Swojego narkotyku, uzależnienia.
***
Moje serce biło, jak oszalałe, a zimne powietrze paliło moje płuca. Pod gołymi stopami czułam, jak łamią się suche gałązki. Było ciemno, a jedynym światłem była oddalona poświata księżyca, który delikatnie chował się za chmurami. Co jakiś czas oglądałam się czy mnie goni, jak blisko jest. Kto? No właśnie to jest dobre pytanie. Nie wiedziałam kto to jest, ale była pewna, że jest niebezpieczny. Chce mnie skrzywdzić. Boleśnie. Wzrokiem szukałam jakiegokolwiek schronienia. Na marne. Chciałam krzyknąć, ale wtedy łatwiej by mnie znalazł. Co robić? Głośno dysząc, przystanęłam na chwile i rozejrzałam się dookoła. Nawet nie wiedziałam gdzie jestem. Las? Park? W oddali dostrzegłam połyskujące jezioro, w którym odbijał się już tylko sierp książęca. Nogi miałam, jak z waty, ale nie poddając się ruszyłam w stronę wody. Coś było nie tak z jeziorem. Z jego wnętrza wydobywało się jasne światło. Pochyliłam się nad nim mając nadzieje, że coś zobaczę, ale w tym momencie za plecami usłyszałam chrzęst łamanej gałęzi.
-Tu mi uciekłaś. - Tajemniczy głos rozbrzmiał w mojej głowie. Powoli się wyprostowałam i odwróciłam. Moim oczom ukazała się wielka, owłosiona, zaśliniona bestia. Jej małe wyłupiaste oczka wpatrywały się we mnie z pożądaniem i nienawiścią. Miałam ochotę zwymiotować. Cofnęłam się o krok i o mały włos nie wpadłam do dziwnego jeziora. Cichy śmiech, a potem warknięcie.
-Czego ode mnie chcesz?! - Krzyknęłam zrozpaczona.
-Twojej śmierci czy to tak wiele? - Głośni przełknęłam ślinę i spojrzałam na niego błagająco. - To na nic kochana. To twój koniec. - Powiedział to i skoczył w moją stronę. Z ust wyrwał mi się krzyk, gdy zatopił swoje ostre pazury w moim ciele. Krew trysnęła na ziemie, a ja wpadłam do jeziora, czując jak porywa mnie w swoje sidła. Chciałam krzyczeć lecz nie mogłam. Woda wypełniła moje płuca. Ostatni raz usłyszałam głośny ryk i zapadłam się w ciemność... Cała spocona poderwałam się do góry. Próbując uspokoić oddech rozejrzałam się po pokoju.
-To tylko sen. - Powiedziałam do siebie chicho. -Sen. - Do moich uszu dotarło ciche pukanie. Zarzuciłam na swoje spięte ramiona szlafrok i podreptałam do drzwi, za którymi stał nieznany mi wampir.
-Czego? - Spytałam zgryźliwie.
-Pani kazała cie obudzić.
-Możesz jej przekazać, żeby udławiła się swoją własną krwią. - Uśmiechnął się do mnie i oparł silną dłoń na drzwiach.
-Możemy porozmawiać? - Zadał to pytanie cichym tajemniczym głosem, który brzmiał podobnie, jak ten ze snu. Mimo woli pokiwałam głową i wpuściłam go do komnaty. Czy to był błąd?
Przepraszam, że tak długo nic nie pisałam, ale cierpiałam na brak weny. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz