- Znalazłam portal - Powiedziałam, patrząc na Emanuela.
-Skąd wiesz, że to portal?
-Po prostu wiem, ale potrzebuje klucza - Spojrzał na mnie pytająco.
-Uważasz, że wiem gdzie go trzyma. W ogóle, jak wygląda? Jesteś głupsza niż myślałem.
-Oczywiście, że nie. Ale jestem pewna, że możesz się dowiedzieć - Pokręcił głową.
-Nie będę tak ryzykował.
-Tu chodzi o moje życie, nie ryzykujesz nic - Zamyślił się na chwilę.
-Pomyślę o tym.
-Co?! Nie masz zbyt wiele czasu... - Nie dokończyłam, bo właśnie weszliśmy do wielkiej sali, pełnej luster. Z sufitu zwisał ogromny diamentowy żyrandol, a podłogi były zdobione w przeróżne wzory roślin. Na środku stały manekiny ubrane w balowe suknie.
-Ile można na was czekać? - Camil spojrzała na nas z wyrzutem.
-Przepraszam, ale stawiała mały opór - Posłałam wampirowi wściekłe spojrzenie. To było nie do uwierzenia.
-Musimy cie przytemperować - Zaśmiałam się, stając pod jednym z luster. Ręce skrzyżowałam na klatce piersiowej i patrzyłam na nią wyzywająco.
-Przytemperować to musimy twoje ego - Znalazła się przy mnie w ciągu sekundy. Przycisnęła mnie mocniej do szklanej tafli, a długie czerwone paznokcie wbiła w mój policzek.
-Chciałam by Nathaniel potraktował cie delikatnie, ale chyba zmieniłam zdanie - Wysyczała i odsunęła się na wyciągnięcie ręki. - A teraz musimy wybrać ci sukienkę - Klasnęła w dłonie i podeszła do pierwszego manekina. Obejrzała dokładnie sukienkę, delikatnie gładząc czerwony jedwab. Potem podeszła do drugiego, trzeciego i zatrzymała się na chwile, jakby w zamyśleniu. - Która ci się podoba? - Spytała cichym głosem, podziwiając kreacje. Otarłam krew z policzka i przeleciałam wzrokiem po wszystkich, zatrzymując się na ostatniej.
-Ta - Przeszłam na koniec sali i wskazałam szaroczarną, sięgającą ziemi, opadającą na ramiona sukienkę, która wyróżniała się ze wszystkich przesłodzonych kiecek, mrokiem i seksapilem.
-Tak myślałam. No dobrze - Obróciła się do mnie na palcach z szerokim uśmiechem, a wtedy dostrzegłam błysk na jej szyi. Na drobnym złotym łańcuszku wisiał niewielki srebrzysty kamyk. Gdy go dostrzegłam, przeszył mnie dreszcz. To był klucz. Posłałam Emanuelowi znaczące spojrzenie, a on nieznacząco kiwnął głową. - Nathaniel! - Krzyknęła wdzięcznym głosem. Czarnowłosy wampir zjawił się u jej boku niemal natychmiast.
-Tak pani?
-Zabierz ją na górę i przypilnuj, by była gotowa na dwudziestą. Goście mają być nią zachwyceni.
-Oczywiście - Nathaniel podszedł do mnie i mocno chwycił za ramie -Idziemy - Zawarczał, ukazując kły. Przewróciłam oczami i ruszyłam obok niego. Traktują mnie tu, jak szmacianą lalkę - Pomyślałam.
-Rusz się - Warknął, mocniej ciągnąc mnie za ramie.
-Wyluzuj, zdążymy - Powiedziałam, ale on tylko posłał mi wściekłe spojrzenie. Weszliśmy po schodach na górę do mojej komnaty, gdzie przy oknie stały dwie kobiety.
-Zajmijcie się nią - Oznajmił Nathaniel i wyszedł. Przyjrzałam się uważnie nieznajomym. Jedna była długowłosą, rudą, ubraną w damski garnitur trzydziestką, a druga nieco starsza w garsonce z brązowymi włosami, związanymi w mocny warkocz. Żadna nie była wampirem, a w ich oczach migotał strach.
-Usiądź - Powiedziała młodsza, wskazując krzesło stojące nieopodal. Niepewnie zajęłam swoje miejsce, wciąż się im przyglądając. Mimo strachu w oczach ich ruchy były swobodne, a wręcz bardzo pewne.
-Co będziecie robić? - Spytałam.
-Mamy wyszykować cie do balu - Odpowiedziała kobieta w garsonce i chwyciła moje włosy. - Bardzo delikatne. Susan rozłóż przybory - Rudowłosa z wielkiego czarnego kufra wyjęła mnóstwo kosmetyków, szczotek, lokówki i prostownice. Na co im tyle tego? - Nie wiem. Gdy Susan wypakowała wszystko zasłoniła lustro i spojrzała na mnie z uśmiechem.
-Niech to będzie niespodzianka - Kiwnęłam głową, odwzajemniając ciepły uśmiech. Poczułam, jak delikatnie szczotka rozczesuje moje włosy. Zamknęłam oczy i czekając na koniec.
Spojrzałam w lustro i... O mój boże. Zaparło mi dech w piersiach. To nie byłam ja. Włosy lekko upięte w kok, z którego uciekło kilka kosmyków, które opadały falami na moja twarz. Oczy... Wyglądały niczym zwierciadła, okalane gęstymi czarnymi rzęsami. Policzki muśnięte różem, a usta krwisto czerwone. Sukienka leżała na mnie idealnie, jakby to dla mnie była szyta. Zrobiłam obrót w okół własnej osi, obserwując swoje odbicie w lustrze. Pierwszy raz czułam się tak pięknie.
-Wyglądasz cudnie - Za plecami usłyszałam głos Emanuela. Odwróciłam się na pięcie z radosnym uśmiechem. Z jego wyciągniętej ręki zwisał naszyjnik Camil.
-O mój boże! Udało ci się - Rzuciłam mu się na szyje i ucałowałam w policzek. - Dziękuje - Wzniósł oczy do nie i zaśmiał się.
-Zapomniałaś chyba, że jestem wampirem - Odsunęłam się na milimetr.
-Nie, nie zapomniałam, ale jesteś inny. Przykro mi, ale nawet nie czuje strachu wobec ciebie.
-Lepiej żeby ten strach wrócił, bo gdy uciekniesz stąd żywa, a spotkam cie na ulicy nie zawaham się - Spojrzałam mu w oczu. Nie żartował, mówił poważnie.
-Zapamiętam - Podał mi naszyjnik, który schowałam w małej kieszonce.
-Musisz się spieszyć. Kazała Nathanielowi przemienić cie tuż po balu - Kiwnęłam głową. - No dobrze. Gotowa? - Wyciągnął w moją stronę ramie, które uprzejmie przyjęłam.
-Nie. Na takie coś chyba nigdy nie jest się gotowym - Hol była teraz wypełniony wampirami po brzegi. W tle leciała muzyka klasyczna i rozbrzmiewały szepty rozmów, które ucichły, gdy pojawiłam się z Emanuelem na schodach. Wzrok wszystkich skierował się na nas. Myślałam, że zemdleje. Nie wiadomo skąd u mojego boku pojawiła się Camil w czarnej kreacji.
-Kochani chciałabym przedstawić wam moją piękną córkę Kalye! - Objęła mnie sztucznie z szerokim uśmiechem. - Wiecie dlaczego się tu zebraliśmy. Chcę uczynić nasz jeszcze lepszym gatunkiem. Nic nie przeszkodzi nam w objęciu władzy nad światem. Wystarczy taka mała zmiana - Wsłuchując się w jej słowa błądziłam po twarzach nieznajomych, gdy... Mało się nie przewróciłam, gdy dostrzegłam Uśmiechniętą Ninę. Moje serce niemal natychmiast przyśpieszyło. Zamrugałam parę razy, by upewnić się, że mi się nie przewidział, ale ona wciąż tam stała i mrugała do mnie. Szybko zaczęłam szukać Kris'a. Na marne. Nigdzie go nie dostrzegłam. - Nikt i nic wtedy nam nie zagrozi. Chciałabym ten plan wcielić w życie, ale wy musicie mnie poprzeć. Przemyślcie moją propozycje, a teraz się bawcie! - Gdy wypowiedziała te słowa, rozległ się strzał. Emanuel, który wciąż trzymał moje ramię padł na ziemie. Wrzasnęłam, klękając obok niego. W miejscu gdzie powinno być jego serce, widniała mała dziurka.
-Co mam zrobić? - Szepnęłam do niego, gdy tłum zaczął szaleć.
-Powstrzymaj ją - Odszeptał i zajął się ogniem. Ze łzami w oczach odskoczyłam na bok. Camil zdążyła się już ulotnić, a ja stała u szczytu schodów, przyglądając się płonącemu ciału Emanuela.
-Kayla! - Spojrzałam na Ninę, która wbiegała po schodach. W jednym ręku trzymała pistolet, a w drugim rąbek swojej sukni. - Kayla, jak się cieszę, że żyjesz - Chciała rzucić mi się na szyje, ale nagle się zatrzymała. - Co się stało?
-Czemu go zabiłaś?
-To był wampir... Kyla kochanie chce cie stąd zabrać.
-To był mój przyjaciel. On był inny.
-Skarbie, każdy wampir jest taki sam - Przytuliła mnie mocna - Dobrze widzieć cię całą i zdrową. Ta suka nic ci nie zrobiła?
-Oprócz tego? - Dotknęłam niewielkiej blizny na policzku - To nic - Przytuliła mnie jeszcze raz. - Gdzie Kris? - Zaśmiała się.
-Razem z innymi próbuje dorwać Camil.
-Jak zamierzają ją złapać, skoro drewno ani srebro na nią nie działa?
-Jest jeszcze złoto, ale dość tych pogaduszek. Musimy pomyśleć, jak się stąd wydostać, bo zaraz rozpocznie się tu wojna.
-Ja wiem gdzie jest wyjście, ale bez tego - Wyjęłam klucz - Oni się stąd nie wydostaną.
-Nie możemy tu zostać.
-Musimy - Westchnęła i złapała mnie za rękę.
-No dobra - Powiedziała i pociągnęła mnie w dół. Hol praktycznie opustoszał. Słychać było jedynie Bach'a i strzały.
-Skąd wiedzieliście gdzie jestem?
- Cóż mam wielki dar do nakłaniania mówienia tajemnic - Skwitowała z szerokim uśmiechem. Wybiegłyśmy na zewnątrz. Zimny wiatr uderzył w nas, prawie zwalając z nóg. Nieopodal lasu stała Camil otoczona przynajmniej przez tuzin stróżów. Wyglądała na niewzruszoną tym, że wymierzona jest w nią broń, póki jeden nie wystrzelił. Złota kula przebiła jej obojczyk. Przez moment nic się nie działo, ale po chwili buchnął ogień. Moja matka wyglądała na nieźle zdziwioną. Załkała głośno a wtedy rozległ się więcej niż jeden strzał. Poczułam ostry, przeszywający ból w plecach i brzuchu. Spojrzałam za siebie. Nathaniel stał ze złowrogim spojrzeniem z pistoletem w ręku. Przytknęłam dłonie do brzucha i poczułam krew.
-Nina za tobą! - Krzyknęłam, gdy wcelowywał w rudowłosą. Dziewczyna zareagowała natychmiast. Odwróciła się płynnym ruchem na pięcie i nacisnęła spust. Opadłam na kolana, prztykając ręce do rany. W ustach pojawił się smak krwi, którą splunęłam. O cholerka - Pomyślałam, gdy obraz stawał się rozmazany. Oparłam się plecami o zimny mur zamku i spojrzałam przed siebie. W moja stronę biegł chłopak w czarnym kostiumie stróża. Z jego bioder zwisały pistolety, wiatr rozwiewał jego włosy. Na twarzy malował się niepokój. Padł na kolana obok mnie i chwycił moje dłonie.
-Kris - Wyszeptała, a wtedy spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami. - Kocham cie.
środa, 31 lipca 2013
wtorek, 23 lipca 2013
czwartek, 11 lipca 2013
Rozdział 20
Zimny wiatr rozwiewał moje włosy, mimo grubego swetra, który na siebie włożyłam drżałam z zimna, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Byłam zdziwiona, że moja łaskawa matka puściła mnie samą. Z drugiej strony była pewna, że nie mam jak uciec. Powolnym krokiem ruszyłam w głąb wyspy. Wiedziałam czego szukam, ale bała się to znaleźć. Byłam pewna, że znajdę to jezioro. Coś podpowiadało mi, że jest ono bardzo ważnym elementem tego co właśnie się dzieje. Rosły tu zupełnie inne drzewa. Przyprawiały mnie one o nie pokój. Wielkie, konarami stykały się niemalże z niebem. Za miast liści bądź igieł ich gałęzie zdobiły ogromne czerwone kwiaty w kształcie ośmioramiennej gwiazdy. Ten widok zapierał dech w piersi, ale zarazem przerażał swoim pięknem. Zapatrzona w górę potknęłam się o ogromny korzeń i upadłam zdzierając kolana. Z rany poleciał mały strumyk krwi i skapnął na ziemie. Poczułam jakby coś pode mną poruszyło i wtedy dostrzegłam, że korzeń rozrasta się. Przeszły mnie ciarki, gdy uświadomiłam sobie, że to dzięki mojej krwi. Żywią się krwią, jak wampiry. Szybko wstałam na równe nogi i zaczęłam iść dalej, już nie
przyglądając się tak intensywnie drzewom. Turkusowe motylki tańczyły nieopodal jednego z najniżej wiszących czerwonych kwiatów, który jakby bladł pod ich wpływem. Chciałam dowiedzieć się dlaczego, ale rozum podpowiadał mi bym nie zagłębiała się w tą tajemnice. Powoli zapadał mrok, ale nie chciałam się cofnąć. Brnęłam dalej w głąb wyspy nie zastanawiając się czy znajdę drogę powrotną. W oddali dostrzegłam nasycone białe światło, rozpraszające noc. Przyśpieszyłam kroku, nie mogąc uwierzyć oczom. Wielkie okrągłe jezioro z wydobywającym się z niego światłem było tuż przede mną. Księżyc odbijał swój sierp w srebrzystej tafli wody. Podeszłam do brzegu i zanurzyłam w jeziorze jedną rękę. Poczułam dziwne łaskotanie. Przyjemne, ale niepokojące. Wyciągnęłam rękę i przyjrzałam się jej uważanie. Błyszczała. Jakby obsypana była małymi diamencikami. To jest portal - Pomyślałam. Byłam pewna, że mam racje. Ale co było kluczem?
***
Do kuchni wpadła rozradowana Nina z szerokim uśmiechem na ustach.
-Mam ją! - Wrzasnęła, rzucając mi się na szyje.
-Kogo? - Spytałem, patrząc na nią otępiały.
-Ta cipa urządza bal! Rozumiesz? Pieprzony bal i myślała, że się o tym nie dowiemy.
-Mówisz o Camil? - Zapytałem z nadzieją. Kiwnęła głową i ucałowała mój policzek.
-Tak! - Zaśmiała się i usiadła na krześle - To nasza jedyna szansa Kris. Musimy się na niego wkręcić.
-Kiedy? - Usiadłem naprzeciw niej z poważną miną.
-W piątek. Zaproszone są jedynie wampiry wyższej rangi.
-Skąd wiesz? - Uśmiechnęła się tajemniczo.
-Chodź - Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Stanęliśmy przed drzwiami sali treningowej.
-Co tu robimy?
-Musisz zadawać tyle pytań kochanie? - Prychnęła i otworzyła drzwi mocnym pociągnięciem. Uderzył mnie odór krwi.
-Coś ty narobiła? - Spytałem wchodząc do środka.
-Musiałam zrobią małe przesłuchanie - Powiedziała pogodnie i wtedy dostrzegłem postać przywiązaną do krzesła, stojącą w kącie sali. Czarne materace w wielu miejscach były ciemniejsze od plam krwi. Atrapy brani były rozrzucone po całym pomieszczeniu.
-Ładne mi przesłuchanie - Podszedłem do krzesła i odwróciłem wampira w swoją stronę jednym ruchem. Krwiopijca charczał ciężko, plując krwią. Mimo woli uśmiechnąłem się delikatnie.
- Czyżby to nie Hrabia André Castain?- Mówiłem kpiącym głosem, naśladując akcent francuski.
-Taki stary wampir, a dał się tak łatwo złapać - Pochwaliła się Nina, mocniej wbijając kołek, który sterczał z jego klatki piersiowej.
-Ty mała dziwko - Zawarczał, odsłaniając kły, ale rudowłosa tylko wybuchnęła śmiechem, złapała go za ciemne włosy i odchyliła jego głowę w tył.
-Powiedz mu to co mi, bo jak nie możemy powtórzyć naszą zabawę.
-Nino, spokojnie. Jestem pewien, że twój przyjaciel wszystko mi powie - Chwyciłem za drugie krzesło i usiadłem na nim wpatrując się w wampira spod przymrużonych powiek. - No więc słucham - Castain odkaszlną i spojrzał na mnie z nienawiścią.
-Camil w ten piątek urządza bal. Chce zaprezentować nam swój najnowszy projekt. Powiedziała, że odmieni to wampirze życie raz na zawsze.
-Gdzie?
- Wszyscy mamy spotkać się w jej pałacu, a ona przeprowadzi nas przez portal.
-Portal? - Spojrzałem na Ninę pytająco.
-Za krótko żyjecie by wszystko wiedzieć.
-Za to ty już długo nie pożyjesz - Warknęła Nina.
-Co to za portal? - Spytałem.
-To są wrota do innego wymiaru.
Subskrybuj:
Posty (Atom)